17.05.2014

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY



DZIĘKUJĘ ZA TE 14 000 WEJŚĆ! 

______________________________________


Mówią, że człowiek z biegiem lat zaczyna poważnieć. Kiedy jesteś nastolatkiem, cały Twój świat potrafi przewrócić się do góry nogami kilka razy. Pierwsza miłość, pierwsze złamane serce, pierwszy pocałunek, pierwsze pieszczoty. To są rzeczy, które zapamiętasz do końca życia, a mając siedemdziesiąt lat i siedząc z ukochaną osobą w starych fotelach przywołasz te chwile ze szczerym uśmiechem na ustach. Ale nie zrobisz tego mając zaledwie dwadzieścia lat i miliony dziewczyn, które chciałyby być tą jedyną. Twoją ukochaną.

Siedziałem od dobrych trzydziestu minut na łóżku, pochylony do przodu i podpierałem brodę dłońmi. Otwarta walizka do połowy spakowana sygnalizowała, że czas wrócić do rzeczywistości. Ale czy chciałem do niej wracać? 

Było ku temu kilka powodów i moja podświadomość musiała wziąć kartkę i długopis, żeby sporządzić listę plusów i minusów.

Na pierwszy ogień podyktowałem zalety mojego powrotu do Los Angeles.

Po pierwsze, wrócę do swoich fanów. A oni są dla mnie najważniejsi w tym wszystkim co robię. To dzięki nim osiągnąłem to wszystko – sławę, pieniądze, rozgłos. To dla nich tworzę swoją muzykę i nie przestanę, dopóki ostatni z nich ze mnie nie zrezygnuje.

Drugi punkt na liście zajęła sama kariera muzyczna. Bo pomyślcie.. Co mógłbym robić, gdybym nagle to wszystko rzucił? Gdybym poszedł na studia, nie miałbym dnia spokoju, a każda osoba pojawiająca się na zajęciach interesowałaby się mną a nie tym, co mówi wykładowca. Poza tym.. prawdą jest to, że poza śpiewam nie umiem nic robić tak dobrze. Nawet nigdy nie wziąłem się za gotowanie. Jeśli można oczywiście nie zaliczyć do tego zrobienie sobie kanapki lub zupy z proszku.

Niepodważalnym punktem było też oczywiście to, że byłem przyzwyczajony do życia w luksusach. Już samo przebywanie kilka dni w moim rodzinnym domu przyprawiało mnie o nerwy najwyższego stopnia, a nie posiadanie własnej, odrębnej łazienki przyprawiało o palpitacje serca.

Ale najważniejsze w tym wszystkim było to, że dzięki mojej muzyce, ludzie stają się silni. Nabierają energii do życia i razem ze mną, z moim głosem idą przez życie twardo i z podniesioną głową. Zawsze, ale to zawsze mając w myślach te trzy słowa, które towarzyszą mi od początku kariery.

Never say never. *

Mogłem w tej chwili jeszcze dużo wyczytać wam z mojej listy, ale zapewne zanudziłbym was na śmierć, więc pozwolę sobie przejść do minusów mojego wyjazdu. A były one bardzo znaczące w mojej decyzji.
Ostatnimi czasy świat show-biznesu bardzo mocno zainteresował się moją osobą. Wytykali mi dosłownie wszystko. Papieros w ręku, zdjęcie z kieliszkiem wina osądzające mnie o to, że jestem alkoholikiem, nowe tatuaże, które dawały mi miano światowego zbira czy zdjęcie na plaży z moim rodzeństwem i Seleną, które wywołało serię pytań dotyczących mojego związku z ową dziewczyną. Było, ale się skończyło. A na wspomnienia zawsze jest czas, prawda? Ten przykład mogę podać jako pierwszy, jeśli chodzi o minusy powrotu do Stanów.

Drugą rzeczą była Juliette. Z początku wydawała mi się być dziewczyną bez twarzy, bez żadnego charakteru. Miałem wrażenie, że żyje według ustalonego schematu i nigdy nie wychodzi poza niego. Ale wystarczyły mi trzy dni, żeby przekonać się, że wcale tak nie jest. Nie ma łatwego życia co mogłem osądzić poprzez zachowanie się jej ojca. Zapamiętałem go jako uśmiechniętego mężczyznę, a teraz? Sam jego wzrok powodował, że całe ciało napinało się z nerwów. Nie mogłem pozwolić na to, żeby ta dziewczyna zmarnowała sobie życie z tym facetem. Jeśli jeszcze raz będę świadkiem tego, co zobaczyłem ostatnio, będę musiał porozmawiać z jej matką. Chociaż jej nieobecność też zaczynała mnie zastanawiać.

Żebyś się nie zdziwił, że nie będziesz miał nawet jak z nią porozmawiać.

Ta delikatna i drobna osóbka wywołuje we mnie tyle sprzecznych emocji, że najchętniej wykopałbym sobie głęboki dół, wszedł tam, zakopał się i już nigdy nie wyszedł na światło dzienne. Dosłownie.

- Justin? – moje rozmyślania przerwał mi głos matki. Spojrzałem w jej kierunku, uśmiechając się lekko. – Czemu się nie pakujesz? Za pół godziny jedziemy na lotnisko. – weszła do mojego pokoju i odsłoniła zasłony. – Chociaż nie wiem czy w ogóle gdzieś polecisz w taką pogodę. W wiadomościach podawali, że wszystkie loty zostały zawieszone na najbliższe dwadzieścia cztery godziny.

Podniosłem się z łóżka, podchodząc do okna i oparłem się bokiem o chłodną ścianę. Krople deszczu mocno biły o szybę, żeby potem spłynąć po niej i pójść w zapomnienie.

- Jesteś na mnie zła, że wyjechałem do Stanów? – zapytałem nagle, widząc potem zaskoczoną minę Pattie. Uśmiechnęła się lekko, stając w podobnej pozycji jak ja i spojrzała za okno.

- Jestem Twoją matką, Justin. Nie mogę być zła za to, że spełniasz swoje marzenia. Ale są takie dni, że chciałabym usłyszeć jak śmiejesz się z Kubusia Puchatka, który utknął w dziurze chcąc dostać się do miodu, albo widzieć jak odrabiasz zadanie domowe. – westchnęła krótko, ale nadal się uśmiechała. – A są też takie, że chcę, byś osiągnął jeszcze więcej. Byś z podniesioną głową piął się jeszcze wyżej.

- Przepraszam, że nie przyjeżdżałem tutaj tak długo. – nagle poczułem jak upokorzenie owładnęło całym moim ciałem. – Chyba zbyt mocno się w to wszystko wkręciłem.

Poczułem jak dłoń kobiety delikatnie pociera moje ramię. Spojrzałem w jej kierunku i uśmiechnąłem się lekko, unosząc ku górze prawy kącik ust.

- Ważne, że nie zapominasz, gdzie jest Twoje miejsce, Justin. Na wszystko i każdego kogo masz wokół siebie sam zapracowałeś własnym talentem. Nie możesz za to przepraszać. – jej dłoń przesunęła się na mój policzek, poprzez skroń aż wreszcie wsunęła palce w moje włosy i lekko je rozburzyła. – Coś Cię gnębi, prawda?

Musiała wyczuć to, że jestem cały spięty i myślami jestem całkowicie gdzie indziej. Westchnąłem ciężko, patrząc w krajobraz za oknem.

- Co się stało z Sawton’ami? – wyrzuciłem z siebie to, co mnie najbardziej nurtowało. – Joshua nigdy nie był taki opryskliwy, a Juliette nie uciekała od niego jak najdalej się da.

Pattie odetchnęła głęboko, poprawiając kosmyk brązowych włosów, który opadł na jej czoło i usiadła na skraju łóżka, patrząc na mnie. Wiedziałem, że teraz będzie mówiła do mnie coś, co jest ważne. Oparłem się biodrami o parapet i skrzyżowałem ręce na piersiach, patrząc na matkę wyczekująco.

- To już nie jest ta sama rodzina jaką pamiętasz, Justin. – zaczęła, poprawiając się nerwowo. – To już nawet nie jest kompletna rodzina.

- Kompletna? Nie rozumiem? – to wszystko zaczynało mi się mieszać.

- Spokojnie, zaraz wszystkiego się dowiesz. – wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła mówić.

- Niecałe dwa lata temu matka Juliette – Linsday – zginęła w wypadku samochodowym. Nikt do dzisiaj nie wie do końca jaka była dokładna przyczyna jej śmierci. Podobno rozmawiała z mężem przez telefon i nie zauważyła ciężarówki, która wpadła w poślizg
.
Przygryzłem moją wargę tak mocno, że przez chwilę zastanawiałem się, czy nie przegryzłem jej do krwi. Wszystko powoli zaczynało mi się układać w jedną całość.

- Kiedy Joshua się o tym dowiedział, popadł w depresję. Nie wychodził z domu przez parę długich miesięcy, a Juliette robiła wszystko, żeby nie stracił swojego życia na użalaniu się nad stratą żony. Oczywiście, ona nie może się z tym pogodzić do dzisiaj, ale dobrze wiesz, jaka jest Julie. Robi wszystko, żeby tylko nikogo nie pokazać jak ona się czuje. Próbuje uszczęśliwić wszystkich dookoła, nie zważając na siebie.
Serce zaczęło bić mi w nierównym, szybkim tempie, ale słuchałem dalej.

- Julie była wtedy z matką, podczas wypadku. Jednak dla niej skończył się jedynie zwykłymi zadrapaniami. Ojciec do dzisiaj nie może pogodzić się z tym, że Juliette nie mogła zrobić nic, żeby nie doszło do wypadku. Siebie wini za to, że zajmował ją wtedy telefonem, a swoją córkę za to, że w żaden sposób nie mogła uniknąć śmierci jego żony.

- Skąd Ty to wszystko wiesz? – wykrztusiłem nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie się dowiadywałem.

Machnęła ręką na znak, żebym jej nie przerywał, więc zamilkłem.

- Julie od tamtej pory przesiaduje ze mną dzień w dzień, byleby tylko nie być w zasięgu ręki ojca. Stał się agresywny, porzucił pracę, a alkohol to jedyna rzecz, która daje mu pocieszenie. Nie raz śpi tutaj w obawie, że ojciec może zrobić jej krzywdę. A ja nie wiem co z tym wszystkim zrobić. Prosiła mnie, żebym nie dzwoniła na policję, żebym nie mówiła nikomu, ponieważ nie chce stracić drugiego rodzica.

Przypomniał mi się obity nadgarstek dziewczyny i sytuacja, kiedy wpadła w moje ramiona jakby bała się, że za chwilę stanie jej się krzywda.

- Dzieciaki oskarżają ją o to, że jest dziwna i z nikim się nie zadaje, że ma ojca alkoholika, że jest biedna. A tak naprawdę to wspaniała dziewczyna, która mimo wszystko nadal kocha swojego ojca.

Moja matka odetchnęła głęboko, kończąc swoją wypowiedź. Wiedziałem, że powiedzenie tego wszystkiego mnie było dla niej bardzo trudne, ponieważ jej oczy zaszkliły się w pewnym momencie. Nie dopuściła jednak do łez. Zawsze była twardą i silną kobietą.

Przetarłem dłońmi twarz próbując sobie jakoś to wszystko poukładać, kiedy nagle rozdzwonił się mój telefon.

- Scooter? Co się stało? – odebrałem, chcąc przybrać normalny ton, jednak po takich informacjach sprawiało mi to dużo trudności.

- Dzisiaj nigdzie nie polecisz. – mruknął do słuchawki. Słyszałem, że uderzył w coś ręką. – W całym Stanach szaleje huragan, odwołali wszystkie loty.

- A autobus? Cokolwiek? – wsunął jedną dłoń do kieszeni spodni, podenerwowany. – Przecież muszę dzisiaj wrócić, jutro mam próbę!

- Zamknięto granicę, żeby uniemożliwić jakikolwiek wjazd do Stanów. Los Angeles jest całe zalane, ledwo samochodom udaje się przejechać po zwykłem ulicy. – Braun był tak samo podenerwowany jak ja. – Nie wrócisz dzisiaj, Justin. Odwołałem już wszystkie próby. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli odwołać trasy.

- Nie ma mowy. – odpowiedziałem szybko, siadając obok zaciekawionej matki, jednak zaraz z nerwów podniosłem się, podchodząc znowu do okna i zacząłem bębnić palcami w drewniany parapet.
- Postaram się jakoś Cię tutaj ściągnąć, ale nic nie obiec… - przestałem go słuchać w momencie, kiedy dostrzegłem coś, a raczej kogoś za oknem.

Po długich blond włosach, przemoczonych do ostatniej suchej nitki i dżinsowym ogrodniczkach od razu poznałem, że to Juliette. Biegła w przeciwległym kierunku niż do swojego domu, nie mając na głowie nawet żadnego kaptura.

Nie rozłączając nawet słuchawki rzuciłem telefon na parapet i zerwałem się, biegnąc na dół. Czułem w żyłach, że coś jest nie tak. Że coś się stało. Przecież nikt normalny nie wychodzi w taką pogodę w krótkich spodenkach i koszulce, bez żadnej ochrony na taki deszcz. Zresztą sam nie byłem lepszy.. szare dresowe spodnie i czarny T-shirt w niczym nie różnił się od stroju dziewczyny. Wybiegłem z domu.

- Julie, poczekaj! – zawołałem za nią, przyspieszając. Ani drgnęła, dalej biegła przed siebie.

Musiałem mocno zmrużyć oczy, żeby cokolwiek widzieć przez ten deszcz. Nie minęło paręnaście sekund, a cały byłem zmoczony. Kiedy wreszcie ją dogoniłem, złapałem za jej nadgarstek i zatrzymałem, odwracając w swoim kierunku.

Miała podpuchnięte, czerwone oczy, a jej klatka piersiowa unosiła się i opadało w zawrotnie szybkim tempie.

- Co się stało? Gdzie Ty biegniesz? I dlaczego nie ubrałaś się cieplej? – zasypałem ją potokiem pytań, tak po prostu stojąc na chodniku podczas gdy deszcz atakował nas jeszcze bardziej.

I w tym momencie stało się coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Juliette zacisnęła zęby i tak po prostu rozpłakała się. Jej ramiona zaczęły się nerwowo rzucać, a ona tak po prostu stała i płakała.

- Justin, ja Ci wszystko powiem, naprawdę Ci wszystko powiem! – łkała, zaciskając zimne i mokre dłonie na mojej przemoczonej koszulce. – Wszystkiego się dowiesz, naprawdę, ja Ci wszystko powiem.
Nie miałem pojęcia o co jej chodzi. Położyłem dłonie na jej ramionach, chcąc ją jakoś uspokoić. – Cicho już, cicho. Chodź, wrócimy do domu.

- Nie! – krzyknęła płacząc. – Ja Ci muszę powiedzieć wszystko, rozumiesz? Wszystko! – dziękowałem Bogu, że deszcz zagłuszał jej krzyki, ponieważ zrobiliśmy naprawdę duże przedstawienie.

- Dobrze, wszystko mi powiesz, ale nie tutaj. Przeziębisz się. – pociągnąłem ją lekko do siebie, ale zaoponowała, wyrywając się.

- W dupie to mam! Jakoś nagle wszyscy zaczęli się mną interesować! Ja nie dam już rady tak dalej! Ja nie potrafię, Justin, nie potrafię ciągle się ukrywać! – łkała, a jej łzy mieszały się z kroplami deszczu. Do tego wszystkiego zerwał się jeszcze wiatr.

- Ja chcę mieć wreszcie normalne życie. Chcę się budzić z uśmiechem na twarzy, chcę być szczęśliwa, chcę, żeby wresz… - urwała swoje zdanie w momencie, kiedy zdecydowałem się na coś, czego sam się nie spodziewałem.

Nie wiedząc dlaczego pochyliłem się nad dziewczyną i przywarłem swoimi ustami do jej zimnych i mokrych warg. Nie zdawałem sobie sprawy nawet z tego jak wielkie konsekwencje miał ten czyn, ale w tym momencie chciałem zrobić wszystko, żeby się wyciszyła i uspokoiła. A skoro nie chciała ze mną wracać, musiałem użyć innych środków.

Przez moment uderzała piąstkami w moją klatkę piersiową, ale z każdą sekundą jej uderzenia były coraz lżejsze. A ja? Im dłużej składałem delikatnie pocałunki na jej ustach tym chciałem robić to dłużej. Ochota na uciszenie jej przerodziła się w ochotę posiadania ją tylko w moim ramionach. Tych miękkich, zlęknionych warg, tego małego, kruchego ciała.

No dalej, nie przypomina Ci ona kogoś?

Opuściła ręce wzdłuż swojego ciała, stojąc nieruchomo. Czułem po ustami jej nierówny oddech i ciche pomruki. Zapewne dalej chciała coś mówić, ale uniemożliwiłem jej to. Wręcz przeciwnie. Wyciągnąłem dłoń, żeby położyć na jej lewym biodrze i przysunąłem dziewczynę bliżej siebie.

- Justin.. – jęknęła, próbują się oderwać przez co zacisnęła palce na moich ramionach.

- Ciiiicho, uspokój się. – drugą dłoń wplotłem w jej mokre włosy i przycisnąłem do swojej twarzy, nie dając jej możliwości jakiejkolwiek ucieczki.

Znowu zaczęła się szamotać i mimo deszczu czułem jej słone krople pomiędzy wargami i to, jak piąstkami uderza w moją klatkę piersiową po raz kolejny.

Przesunąłem dłonie na jej czerwone, zapłakane policzki i dopiero wtedy poczułem, że nieco się rozluźniła. Próbowała w jakiś sposób uspokoić swój oddech, ale sprawiało jej to trudność z uwagi na to, że dalej stałem i ją całowałem.

Czułem się jak w jakimś pierdolonym miłosnym filmie, gdzie właśnie tak wyglądają szczęśliwe zakończenia. Ale to nie było szczęśliwe zakończenie.

To był początek złamanego serca.


* Nigdy nie mów nigdy.

______________________________________

Cześć, Miśki Kolorowe! 
Witam Was w ten koszmarnie deszczowy dzień - oczywiście w sobotę - z nowym rozdziałem. 
Trochę się porobiło, nie sądzicie?



22 komentarze:

  1. asfgadasdsafgasdfasdfas, jaki słodki rozdział <3 coś czuję, że nie puścisz Justin'a w trasę, żeby mógł spędzić więcej czasu z Julie, mam rację? :D ale się porobiło! :o czekam na kolejny rozdział, ściskam! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku ta ostatnia scena jest taka slodka awwww
    Oni musza byc razem!
    Czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak ten pocałunek był uroczy. Mam nadzieję, że Justin domyśli się kim ona naprawdę jst. Rozdział cudowny i czekam na nn oczywiście :* Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojoj i ten tekst " To byl początek zlamanego serca " Swietny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nkndfjihfnbhsgtscvdgf ♡♥♡ Ten pocałunek! Mam nadzieję że się w końcu domyśli. Czekam na następny i życzę duuużonweny.

    Claudia xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. OJEJUJEJUJEJU! Super!

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny, blog!
    mogę wiedzieć w jakim programie robisz zwiastuny ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Matko kochanie to jest genialny rozdział! <3 Jeden z najlepszych blogów jakie w życiu czytałam. <3
    Dodaj szybko next. Proszę. <3
    zapraszam do mnie na nowy rozdział, liczę, że zostawisz po sobie szczery komentarz ---> http://fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny. Nie żartuje, serio. W końcu znalazłam jakiś dobry fanfiction i nawet nie wiesz jak się z tego cieszę. A uwierz mi, że przeczytałam mnóstwo opowiadań i żadne nie wywołało u mnie tyle emocji jak twoje. Wcale nie wyolbrzymiam, ponieważ niemal przez cały czas gdy czytałam twoje opowiadanie miałam szerokiego banana na twarzy, hahaha. Jak przeczytałam prolog to tak mnie wciągnął, że nie oderwałam się od laptopa dopóki nie przeczytałam wszystkich rozdziałów. Sama nie wiem co tak dobrego jest w twoim fanfiction. Czy to sprawka twojego bardzo dobrego pisania czy wciągająca fabuła. Choć muszę przyznać, że oba bardzo mi się podobają. Mimo, że nie za bardzo przepadam za ff, w których JB jest sławny, to ten bardzo mnie wciągnął, bo ta historia całkiem się różni od pozostałych. Szczególnie podoba mi się, że w większości jest pisana oczami Justina, co również jest miłą odmianą. Bardzo lubię to jak opisujesz jego myślenie, ogólnie wszystko. :D Przez to twój Justin różni się od tych pozostałych Justinów, którzy niemal w każdych opowiadaniach są tacy sami. Jedynie co mnie teraz śmieszy to to, że Justin jeszcze nie zauważył tego, że Juliette to Juse. Przecież w ogóle wszyscy, nie tylko on powinni się skapnąć, że Juliette i Juse to ta sama osoba, ponieważ Juliette tylko się umalowała i inaczej ubrała to ludzie nie mogą już jej rozpoznać. No ale okej. To tylko fanfiction, a nie realne życie, więc takie rzeczy mogą się zdarzyć. :)
    Rzadko dodaję komentarze pod rozdziałami, ponieważ powód jest tylko jeden - jestem śmierdzącym leniem. Ale twoje fanficiton jest tak wciągające i niezwykłe, aż nie mogłam się powstrzymać od napisania tutaj komentarza, hahaha. :D Także, życzę weny i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Naprawdę nie wiesz ile przyjemności wywołuje we mnie czytanie takich słów.
      Kocham Cię. ;*

      Usuń
  10. Rewelacyjny ! *.*
    Nie mogę doczekać się co stanie się ddalej! Uwielbiam to ! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Matko aż nie wiem co powiedzieć kochana. ♥
    Dodaj szybko nn. ;)
    zapraszam do mnie na 3 (nowy) rozdział ---> http://fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl/

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak, jak obiecałam Ci na asku, postanowiłam zajrzeć na Twojego bloga. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to fakt, że masz 21 lat! Wow! Zresztą, nie powinno mnie to dziwić, w końcu Twój styl pisania idealnie oddaje dojrzałość tego wieku. Przyznam szczerze, że cholernie dobrze czytało mi się te 9 rozdziałów, ponieważ były długie i zawierały idealne opisy. Każde pasujące idealnie słowo, tworzyły fantastyczną kompozycję, jaką jest jedno TWOJE zdanie. Okropnie podoba mi się fabuła, ponieważ jest inna od tych wszystkich opowiadań, które znam. Pomysł naprawdę niesamowity, ja sama osobiście nigdy bym nie wpadła na coś tak genialnego. Najbardziej podoba mi się ta przemiana Juliett w Juse. To takie.. Prawdziwe. W tym wieku wiele nastolatek, zachowuje się w podobny sposób, wiem po swoich rówieśniczkach. Wszystkie wydarzenia, oraz to, jak wpływają one na Justina są jak najbardziej realne i może właśnie to, sprawia, że nie potrafię się oderwać od czytania Twojej pracy.
    A końcowa część rozdziału, po prostu wprawiła mnie w zachwyt. To, jak opisywałaś myśli Biebera w czasie pocałunku.. To coś cholernie i niewyobrażalnie wspaniałego. Miałam wrażenie, że jestem Juliett i, że to mnie całuje ten przystojny szatyn. Gdy dojechałam o końca, nie mogłam w to uwierzyć.
    Jak to?! To już?! Tak szybko? Chcę więcej!
    Chyba nie zdziwi Cię fakt, że dodaję Twojego bloga do obserwowanych? :)
    Dziękuję Ci, za to, że mogłam trafić na Twoje opowiadanie. Zabrałaś mnie w świat Juliett oraz Justina.. W świat, z którego nie chcę wychodzić. Czekam na ich dalsze losy.
    Drew ♥
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
    http://angelsdonotdieyet.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. totalna miazga *,*

    OdpowiedzUsuń
  14. Tego bloga poleciła mi przyjaciółka i choć nie jestem fanką Justina historia bardzo mi sie spodobała. Piszesz lekko i bardzo dobrze się to czyta :). Podoba mi się także pisanie z perspektywy Biebera i Julie.
    Cóż mogę jeszcze powiedzieć. Wciagnęłam się w tą historię i czekam na ciąg dalszy :D

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. WOOW tylko tyle <3 Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  16. WOOW tylko tyle <3 Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku, świetny, boski, nieziemski <3

    OdpowiedzUsuń

Followers