CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Notka pod rozdziałem!
_______________________________
Lało i wiało. Wiało i lało.
@justinbieber: Módlmy się za wszystkich, których
dotknął huragan. Jestem z Wami wszystkimi, nie bójcie się prosić o pomoc.
Wrzuciłem wpis na Twittera, chcąc wzbudzić w
ludziach jakąkolwiek reakcję na skutki tegorocznego huraganu, który poszkodował
setki, a może i miliony ludzi w całej Ameryce południowej. Od razu liczba
lajków i odpowiedzi wzrosła do tysiąca, dwóch, potem do kilunastu i kilkuset w
niewyobrażalnie szybkim tempie.
@lovebieber: Kocham Cię Justin bardzo! <3
@katrin121: OMG jesteś taki słodki!
@solsit: Modlimy się razem z Tobą.
Pokręciłem głową z niedowierzeniem, że zamiast
współczuć, wypisywały jak mnie kochają tak naprawdę nie wiedząc co właśnie
dzieje się na tej samej ziemi po której stąpają. Wylogowałem się, otwierając
stronę Instagram’a i wrzuciłem zdjęcie śpiącego Jaxona, które zrobiłem cztery
dni temu, tuż po burzliwej rozmowie z Juliette.
Tak, już cztery dni jak tutaj siedzę i nic nie mogę
zrobić przez szalejącą pogodę za oknem. Do tego wszystkiego na wspomnienie
wydarzeń sprzed kilku dni cały mój organizm kipi ze słości. Ale starałem ze
wszystkich sił nie myśleć o tym, a w szczególności nie przypominając sobie
słodkich ust tej dziewczyny.
Na szczęście moje myśli skutecznie odwróciło
brzęczenie komórki.
Samuel:
Co robisz?
Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc wiadomość. Była
tak bardzo normalna i nie wykazująca żadnego zainteresowania moją osobą tylko
ze względu na to, kim jestem, że nie zastanawiałem się nad tym, czy na nią
odpowiedzieć.
Ja:
Chyba pierwszy raz w całym moim życiu się nudzę. Od czterech dni miałem być w
L.A. :/
Zdjęcie Jaxona już przykuło uwagę 132.113 osób.
Rozsiadłem się wygodniej na łóżku, zerkając w stronę okna za którym dział się
istny koszmar. Przez moment przemknęło mi przez myśl, że centrum huraganu
dotrze tutaj, do Kanady.
Samuel:
Nudne życie nudnych ludzi, lol. ;D Chris robi małą domówkę dzisiaj, wpadaj. ;D
Wiatr znowu zawył, tworząc na moich rękach lekką
gęsią skórkę.
No
błagam, czyżbyś zaczął się bać?
Ja:
Jasne, że będę. Jak dojdę w ogóle, lol.
Chris:
Nie wiem jak Ty, ja lubię dochodzić! ;d
Parsknąłem śmiechem, łapiąc aluzję jego wiadomości i
pokręciłem głową, od razu odpisując.
Ja:
Pierdol się.
Wizja dzisiejszej imprezy zapowiadała się aż nazbyt interesująco.
Po pierwsze – od czterech dni siedzenia w domu
zaczynałem mieć chyba odleżyny, ponieważ tyłek bolał mnie za każdy razem jak
siadałem albo się kładłem. Próbowałem znaleźć sobie oczywiście jakieś zajęcie,
cokolwiek.
Telewizja? Nudne.
Instagram? Zdążyłem dodać piętnaście bezsensownych
selfie.
Twitter? Odpisałem na chyba największą liczbę
twittów od moich fanów w całej swojej karierze.
Nowa piosenka? Próbowałem ze trzydzieści razy i
kończyło się na tym, że kartka lądowała pognieciona w śmietniku.
Rodzeństwo? Zadowoleni siedzieli u dziadków, zapewne
rozpieszczani milionem cukierków i zabawek.
Zastanawiałem się nawet nad zorganizowaniem
livestream’a, ale stwierdziłem, że podczas huraganu mogą wystąpić problemy z
połączeniem, więc nie chciałem stwarzać dodatkowych kłopotów. Jedynym więc moim
wybawieniem była moja mama z którą zawsze znalazłem sobie jakiś temat do
rozmowy.
Po drugie – podczas imprezy będę mógł chociaż trochę
oderwać się od myśli związanych z Juliette, które przez ostatnie cztery dni tak
bardzo zaprzątały mi głowę, że nie mogłem się na niczym w stu procentach
skupić. Nie miałem jednak ochoty rozmyślać nad tym co się stało, bo myślałbym
przez następne dziesięć lat, więc po prostu dałem sobie z tym spokój. Skoro
chciała się zabawić to nie mogę jej tego zabronić, prawda?
***
- Wychodzisz w taką pogodę? – usłyszałem głos
Pattie, kiedy zbiegłem schodami na dół. Zmierzyła mnie wzrokiem, unosząc brew
do góry. – I gdzie się tak wystroiłeś?
Spojrzałem po sobie – wyglądałem zupełnie normalnie.
Błękitne jeansy ze spuszczonym stanem, czarna bokserka, jeansowa kamizelka w
kolorze spodni, czarne Supra ze złotymi wstawkami i złoty łańcuch przewieszony
przez szyję. Nic nadzwyczajnego. Jedynie włosów postanowiłem nie układać na
piankę tylko zostawić luzem, przez co na czole utworzyły mi grzywkę.
- Idę do Chrisa, mieszka parę domów dalej, więc
raczej nic mi się nie stanie. – wzruszyłem ramionami naciągając na nie kurtkę
przeciwdeszczową z Nike’a i naciągnąłem kaptur. – Wrócę później, nie czekaj na
mnie.
- Od kiedy to mówisz mi, kiedy wrócisz do domu? –
zaskoczona odprowadziła mnie do drzwi, gdy wyszedłem na dwór.
- Chyba po to mnie tutaj ściągnęłaś. – burknąłem i
łapiąc za krańce materiału kaptura, żeby mi nie spadł, puściłem się biegiem w
stronę domu Chrisa.
Może i byłem nieco oschły wobec Pattie, ale w końcu
miałem rację.
***
- Super, że zrobiłeś tą imprezkę, bo naprawdę…
wsiadłbym w auto i sam pojechał do Los Angeles. – zaśmiałem się, odchylając
głowę na bok. W żyłach zdążył zakotwiczyć się już alkohol, którego wypiłem
przez te dwie godziny dość sporo.
Musiałem się wyluzować.
Głośna muzyka dudniła mi w uszach, a zapach tytoniu
i alkoholu przyjemnie łaskotał mój nos. Nie było zbyt dużo osób, maksimum
dwadzieścia.
- Mówię Ci, niedługo z własnej nieprzymuszonej woli
będziesz tutaj przyjeżdżał na moje imprezy. – Chris parsknął śmiechem, upijając
spory łyk piwa i zgniótł pustą już puszkę, wyrzucając ją za siebie.
- Cześć, Justin. – piskliwy kobiecy głos rozbrzmiał
nad moim uchem. Przekręciłem głowę i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Sabiny
McMiller – mojej kuzynki. Uśmiechnąłem się, spinając głową. – I jak tam Twoja
Juse? – wcisnęłam się na kanapę pomiędzy mnie a Samuela i upiła łyk trunku z
czerwonego, plastikowego kubeczka.
Zacisnąłem mocno zęby słysząc wzmiankę o blondynce. –
A jak ma być? Nie widziałem jej już dawno. – wzruszyłem ramionami, chcąc jak
najszybciej zmienić temat. – Ładnie wyglądasz. – palnąłem bez zastanowienia.
Sabina jak i reszta osób, którzy siedzieli z nami na
kanapie spojrzała na mnie.- No co? – mruknąłem, unosząc lekko ręce. – Kobiety zawsze
trzeba komplementować, prawda? – objąłem brunetkę ręką i przyciągnąłem do
swojego boku.
Pip,
pip, piiiiiiiiip! Halo, Bieber, to Twoja kuzynka!
- Naprawdę tak sądzisz? – jej alkoholowy oddech
przyjemnie załaskotał moje ucho. Może gdybym nie był teraz pod wpływem kilku
piw i po tak bardzo emocjonujących wydarzeniach to nie posunąłbym się do takich
słów i gestów.
- Pewnie. Mam najseksowniejszą kuzyneczkę na
świecie. – odchyliłem głowę do tyłu, wciągając ją niemalże na swoje kolana i
układając wolną dłoń na odsłoniętych, zgrabnych udach.
Sabina zachichotała wesoło, przykładając dłoń do
rozchylonych ust i przyjemnie kręciła mi się na kolanach.
- Bizzle, nie wiedziałem, że macie w rodzinie aż tak
zżyte stosunki! – Chris klepnął mnie otwartą dłonią w plecy i wstał z kanapy. –
Idę się odlać.
Miałem teraz wszystko i wszystkich najserdeczniej w
dupie. Dzisiaj ja chciałem się zabawić, a duża ilość alkoholu we krwi tylko mi
w tym pomagała.
- Twój chłoptaś nie będzie zazdrosny, że siedzisz
samemu Justinowi Bieberowi na kolanach? – zapytałem, wyciągając z jej dłoni
czerwony plastikowy kubek i wypiłem do końca trunek, wyrzucając plastik za
siebie. Brunetka objęła jedną ręką moją szyję i uśmiechnęła się promiennie.
- Rzuciłabym każdego za to, co teraz robisz. –
wymruczała mi do ucha, sunąc opuszkami palców pod moją koszulką, po lekko
napiętych mięśniach brzucha. Nie dziwiło mnie to, że mój organizm zareagował
tak błyskawicznie i to, że na pewno Sabina wyczuła to pod swoimi pośladkami.
- Możesz przestać? – uśmiechnąłem się lekko,
przebiegając opuszkami palców po jej rozgrzanym karku.
Bieber,
opanuj się, mamy gościa.
- Twoja zguba przyszła. – głos Samuela wyrwał mnie z
tego dziwnego transu i spojrzałem w kierunku drzwi wyjściowych czując jak całe
moje podniecenie i alkohol ulatuje ze mnie w jednej sekundzie.
Jej długie, zgrabne nogi odziane były w zwykłe
jeansowe granatowe rurki, a chude ramiona zakrywała obcisła biała koszulka na
długi rękaw i z mocno wyciętym dekoltem. Blond włosy związała w wysokiego koka
w taki sposób, że żaden niepowołany kosmyk nie wysuwał się pod czarnej gumki.
Podkreśliła mocno czarnym tuszem rzęsy, a krwistoczerwony kolor jej ust
przyprawił mnie niemalże o palpitacje serca.
Mimo to wiedziałem, że nie jest już tą samą Juse,
którą poznałem parę dni temu. I, że zabawiła się mną w chyba najgorszy sposób
jaki mogła.
- Ciekawe kim teraz się zabawi. – głos Sabiny wyrwał
mnie z rozmyślań. Spojrzałem na jej twarz i uśmiechnąłem się, odgarniając
pojedyncze kosmyki z jej twarzy.
- Chodź zatańczyć. – mruknąłem i nie czekając na
odpowiedź zsunąłem ją ze swoich kolan, wstając na równe nogi. Kilka gwiazdek
zatańczyło przed moimi oczyma, ale nie dałem po sobie tego poznać i ruszyłem w
głąb salonu.
- Jesteś spięty. – usłyszałem nad swoim uchem głos
kuzynki, kiedy ułożyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie.
Przebiegłem palcami po jej kręgosłupie i odetchnąłem ciężko. – Coś się stało,
prawda?
Ścisnąłem usta w wąską linię nie wiedząc czy mogę
wygadać się tej o to dziewczynie. Postanowiłem się więc nie odzywać i zacisnąłem
powieki nie chcąc dostrzec gdziekolwiek Sawton.
- No przecież widzę, Justin. Pojawiła się ona i od
razu spochmurniałeś. – odsunęła się ode mnie tak, by spojrzeć na moją twarz.
Uchyliłem powieki i napotkałem lekki uśmiech Sabiny. – Namąciła Ci w głowie jak
nie jednemu w Stratford. Przestań się nad nią użalać, bo i tak nic nie wskórasz.
– znowu westchnąłem, rozchylając lekko wargi.
- Justin? – serce podjechało mi pod same gardło,
kiedy usłyszałem za plecami tak bardzo znajomy mi głos. Pierw spojrzałem
przerażony na twarz Sabiny, a potem puściłem jej biodra i odwróciłem się,
napotykając najpiękniejsze spojrzenie jakie kiedykolwiek widziałem. Jednak
obrazy z ostatniego naszego spotkania skutecznie wywołały we mnie
rozdrażnienie.
- Słucham. – mruknąłem ironicznie, krzyżując ręce na
piersiach. Nie dbałem teraz o to, że wszyscy patrzą właśnie na nas.
- Możemy
pogadać? – zapytała niepewnie, przygryzając dolną wargę.
- Ostatnio już chyba wystarczająco się nagadałaś,
nie sądzisz?
- Przestań już.
- Co mam przestać? Ja mam przestać? – zapytałem nieco
głośniej, powodując zwrócenie na nas jeszcze większej uwagi niż dotychczas. – Co,
zyskałaś rozgłos, bo się mną zabawiłaś, tak? Jestem kolejny do Twojej kolekcji?
Grupka ludzi otoczyła nas w kółku i nie dbałem o to,
że niektórzy zaczęli nas filmować. Zebrała się we mnie taka złość i frustracja,
że byłem gotowy w tej chwili dosłownie do wszystkiego.
- Justin, przestań.. – niemalże wyszeptała,
opuszczając barki. A ja, mimo, że chciałem wziąć ją teraz w swoje ramiona i
wybaczyć jej wszystko byłem zbyt dumny, żeby dać się tak stłamsić dziewczynie.
- No co? Może powiesz tutaj wszystkim kim jesteś,
co? – warknąłem, zaciskając dłonie w piąstki. Juliette spojrzała na mnie
przerażonym wzrokiem i pokręciła przecząco głową. – No dalej, dalej. Myślę, że
zrobisz im ogromną niespodziankę.
- Co tu się dzieje? – zamrugałem oczyma, zszokowany
dzisiaj po raz kolejny. Przede mną stanął nie kto inny jak sam Joshua Sawton. –
Wyłączcie to. – warknął do kilku osób, które nakręcały wszystko komórkami i
spojrzał swoją córkę.
- Co Ty masz na sobie? I kto w ogóle pozwolił Ci
tutaj przyjść? – blondynka skuliła ramiona, obejmując je rękoma. Miotałem
wzrokiem po tych dwóch osobach wiedząc, że to nie skończy się dobrze.
- A Ty co? Znowu strugasz bohatera? – tym razem
zwrócił się do mnie. Jego mokre ubranie świadczyło o tym, że znowu się
rozpadało, a potargane włosy, że nadal wiało.
- Ty, to Sawton.
- No nie wierzę, serio to ona?
- Boże, jak mogłam się nie domyślić?
- Tutaj taka cnotka, a proszę jak się kręci.
Podniecone szepty wywołały we mnie jeszcze większą frustrację.
- Nie sądzę, by Pana tutaj zapraszano, więc może Pan
już stąd wyjdzie? – syknąłem, udając grzecznego, chociaż w głębi duszy miałem
ochotę sam go stąd wyprosić.
- Młody. To, że robisz z siebie debila na scenie i
ściągasz za to kupę pieniędzy nie uprawnia Cię do tego, żebyś mi mówił, co mam
robić. – mężczyzna zrobił krok w moją stronę, gotów w każdym momencie po prostu
się na mnie rzucić. – Trzymaj się od mojej córki z daleka, albo już nigdy nie
obejrzysz swojej buźki w lustrze tak pięknej.
- Tato, proszę.. – Juliette załkała, łapiąc ojca za
nadgarstek. Jednak kiedy tylko mężczyzna zdążył unieść rękę i odwrócić się w
kierunku swojej córki, zacisnąłem dłonie w pięści i zamachnąwszy się prawą
ręką, z całej siły uderzyłem w jego twarz
.
- Kurwa, Justin! – w całym domu rozległ się krzyk
Chrisa, który od razu złapał mnie za krańce koszulki i pociągnął w swoją
stronę, uniemożliwiając mi jakikolwiek kontakt z Sawtonem. Joshua złapał się za
złamany zakrwawiony nos a potem za rozciętą wargę.
- Pożałujesz tego, Gnojku. – rzucił oschle w moją
stronę.
Przez chwilę wystraszyłem się, ponieważ nie ujrzałem
za jego plecami Juliette. Uspokoiłem się jednak widząc, że zdążyła przemieścić
się w moją stronę i stała tez lekko za mną, tuż przy boku trzymającego mnie
mocno Chrisa.
- Wypierdalaj stąd! – szarpnąłem się, gotowy
powtórzyć jeszcze raz swój ruch.
Mężczyzna rzucił mi ostatnie złowrogie spojrzenie i
wyszedł z domu, trzaskając za sobą drzwiami.
- Impreza skończona, wyłazić. – zarządził Chris,
poganiając wszystkich zebranych, żeby wyszli z domu.
Przełknąłem ślinę i od razu odwróciłem się w stronę Julie,
łapiąc ją za ramiona.
- Nic Ci się nie stało? Wszystko w porządku? –
zapytałem, wodząc wzrokiem po całym jej ciele jakbym chciał się upewnić, że na
pewno jej nie uderzył.
Pokręciła przecząco głową, napinając całe swoje
ciało pod moim dotykiem. Jednak kiedy podniosła wzrok i wlepiła swoje
przestraszone spojrzenie we mnie, cała złość jaką do niej żywiłem uleciała ze
mnie w jednej sekundzie. Przyciągnąłem ją do swojego torsu i kładąc dłoń na jej
karku, wtuliłem w siebie jeszcze mocniej.
- Spokojnie, nic Ci się nie stanie. – mruknąłem,
drugą ręką obejmując drobne ciało dziewczyny w pasie. Rozejrzałem się dookoła
zdając sobie sprawę z tego, że w domu został już tylko Chris i Samuel, którzy
patrzyli w naszą stronę mocno zszokowani.
No
to nabroiłeś, Bieber.
_______________________________
Cześć, Kochani!
Wiem, że miałam zawiesić bloga do lipca, ale dodałam rozdział dzisiaj z dwóch powodów.
1. Nie potrafię tak po prostu przestać nagle pisać i skupić się na czymś innym.
2. Złamałam palca u prawej nogi, bo jestem ślepa i nie widzę jak chodzę. W rezultacie uderzyłam w kant łóżka.
I wiem też, że będziecie teraz na mnie krzyczeć, że skończyłam w takim momencie i, że rozdział miał być dłuższy. No przepraszam, ale uwielbiam Wam zostawiać taki niedosyt! Trochę się porobiło, prawda? Jak myślicie, co teraz będzie? Jak zareagują znajomi? Czy Justin jej wybaczy? Co zrobi Joshua?
Do następnego! xoxo
Justin - tak w klimacie rozdziałowej imprezy .
Ja cię chyba naprawdę zabiję za to trzymanie w napięciu! Z niecierpliwością czekam na więcej <3
OdpowiedzUsuńO mój Boże, tak cholernie czekałam na ten rozdział i.. Nie mógł być lepszy! Jezus, sam fakt, że Justin o niej przez cały ten cas myślał, jest taki.. AAAW! :3 Kochany! Nawet nie wiesz, jakiego miałam banana na twarzy, gdy zobaczył ją wtedy na imprezie i jak zareagował na jej wygląd. Justin nie może się oszukiwać, ona po prostu działa na niego, jak magnes. Są dla siebie stworzeni!
OdpowiedzUsuńByłam cholernie zaskoczona tym, że Juliette sama odezwała się pierwsza do Justina, ale to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że nie potrafią długo bez siebie wytrzymać, nawet jeśli znają się tak krótko. :D
I potem ta akcja z jej ojcem.. No po prostu bosko! Justin w obronie swojej kochanej Juse, no, no. To coś pięknego :D
I jak ją przytulił. Aw :( To takie kochane!
Uwielbiam Cię, jesteś po prostu boska, nawet ze złamanym palcem! Swoją drogą, chciałabym kiedyś być tak dobrą pisarką, jak Ty! Czekam na kolejny z niecierpliwością.
Twoja kochana Drew. ♥
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
Jezu, no to jest boskie! Rozdział jest cudowny i musiałaś przerwać właśnie w takim momencie?! Czekam na następny i życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńClaudia xoxo
Super rozdział <3 Naprawdę potrafisz pisać i zaciekawić czytelnika,bardzo podaoba mi się twoje opowiadanie i napewno zostanę twoim wiernym czytelnikiem :D
OdpowiedzUsuńCudowny!!!!! *.*
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się nexta!! To jest takie genialne! *_*
Kocham to! <3
<3 kochamy <3
OdpowiedzUsuńYeah po prostu zajebisty jak zawsze
OdpowiedzUsuńLubie jak dużo się dzieje cieszę się ze jednak wróciłaś do nas wcześniej
Zrobiłaś bardzo miłą niespodziankę dodając nowy rozdział. :)
OdpowiedzUsuńCóż tu powiedzieć. Justin taki groźny i porywczy. Julietta taka skruszona i smutna.
Coraz bardziej nie lubię ojca Julie. Rozumiem, że śmierć żony była dla niego wielką tragedią, ale nie może tak traktować swojej jedynej córki. Ach... szkoda gadać.
Pozdrawiam serdecznie :D
Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem trafiłam na twojego bloga i postanowiłam go przeczytać. Na początku nie bardzo byłam przekona by się zabrać za to, ponieważ trafiałam na takie blogi z Justinem gdzie jest podkoloryzowany jaki to cudowny i tym podobne. Tu jednak miła odmiana, zupełne przeciwieństwo i cieszę się, że trafiła na twojego bloga. Każdy rozdział ciekawi mnie coraz bardziej, oby tak dalej. Trzymam kciuki i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDlaczego worried-college jest usunięte? :c
OdpowiedzUsuńPonieważ dla mnie straciło sens, a z drugą Autorką nie mogę ostatnio złapać kontaktu.
UsuńKocham to opowiadanie <3 najlepsze ! dziękuję, ze to piszesz serio xd Uwielbiam i czekam z niecierpliwością na 12 rozdział :) <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscia na nastepny rozdzial, codziennie sprawdzam twojego bloga.
OdpowiedzUsuńjeden z lepszych rozdziałów jakie czytałam :)
OdpowiedzUsuńtrzymaj tak dalej ;*
czekam na kolejny wspaniały rozdział ;*
zapraszam do mnie na nowy ---> http://fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl/
liczę na komentarz <3
Szczerze mówiąc to już myślałam, że na nowy rozdział będę musiała poczekać do lipca, a tu taka niespodzianka!
OdpowiedzUsuńJak zawsze potrafisz utrzymać czytelnika w napięciu i sprawiasz, że nie mogę doczekać się kolejnego. Kolejny raz Justin w Twoim opowiadaniu pomimo tego, że jest sławny i ma "trudny" charakter, potrafi być też bardzo opiekuńczy w stosunku do Juliette.
Mała uwaga: nie twittów, tylko tweetów :)
Czekam na następny i ściskam!
Boże, dziewczyno potrafisz zaciekawić. Nie wiem jak ty to robisz. Rozdział jest genialny. Jestem ciekawa jak dalej to się wszystko potoczy. Fajnie, że dodałas rozdział wcześnie. Czekam na nn i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńCo za niespodzianka! Dobrze, że lubię od czasu do czasu wchodzić na twojego bloga i czytać ostatnie rozdziały od początku. Weszłam na tego bloga z zamiarem przeczytania kolejny raz 10 rozdział, a tu zaskoczenie. Ale się ucieszyłam. :D Naprawdę niech Bieber się ogarnie z tymi zapędami seksualnymi do swojej kuzynki, bo w pewnym momencie może dojść do kazirodztwa, hahaha. :D A w szczególności osobą, która powinien się ogarnąć, to na pewno ojciec Juliette. Niech da żyć dziewczynie i przestanie żyć przeszłością, rozpaczając nad stratą żony. Czasu nie da się cofnąć i niech się z tym pogodzi. Myślę, że teraz to będzie coraz lepiej, o ile ty czegoś nie wymyślisz. :D Wydaje mi się, że Justin wybaczy Juliette, on wręcz musi jej wybaczyć, bo co to by było za opowiadanie, gdyby główni bohaterowie by się nie pogodzili.
OdpowiedzUsuńPalca u nogi złamałaś? Heh, pilnuj się, żebyś kolejnego przypadkiem nie złamała. :D Aha no i ucz się na sesję. Życzę powodzenia. :)
Juhu bardzo się cieszę że jednak dodałaś rozdział :) no dzieje się jej Justin mysi jej wybaczyć*.* cuudo xx
OdpowiedzUsuńnajlepsze opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńWSPANIAŁE! XD
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńMatko jaki cudowny rozdział <3 !
OdpowiedzUsuńKoniec... Prawie się popłakałam :)