5.07.2014

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Zapraszam na nowe rozdziały na:

_________________________________

„JUSTIN BIEBER MA DZIEWCZYNĘ!”
„PIĘKNA BLONDYNKA WYBRANKĄ BIEBERA!”
„TO JUŻ NA ZAWSZE KONIEC JELENY. JUSTIN W OBJĘCIACH KANADYSJKIEJ NASTOLATKI!”

        - Ja pierdolę. – mruknąłem, przeglądając wszystkie wpisy i zdjęcia.
Było tam dosłownie wszystko. Pierwszy obraz przedstawiał scenę, gdy Juliette po raz pierwszy przyszła do Nas do domu.


- Dzień dobry, Pani Pat..
Usłyszałem młody, dziewczęcy głos, który urwał się w połowie zdania na mój widok.
Długowłosa szatynka przyglądała mi się z lekko rozchylonymi ustami. Była prawie mojego wzrostu, a jej długie nogi odziane w dżinsowe szorty ugięły się minimalnie. Trzymałem klamkę, zaciskając na niej coraz mocniej palce.
- Chcesz autograf?
Wypaliłem widząc, że dziewczyna nie ma zamiaru się odezwać.
Ta sytuacja nie była dla mnie nowa. Praktycznie miałem do czynienia z czymś takim na co dzień. Kwestia przyzwyczajenia.

        - Już nie pierdol, dość dużo zrobiłeś tego ostatnimi dniami.
        - Dobra, przegiąłem, ok? – burknąłem, napotykając zdjęcie mnie i Juliette, gdy wyciągaliśmy z samochodu skrzynki z kwiatami.


- Byłeś u Chrisa, prawda? – usłyszałem, kiedy Julie podała mi skrzynkę z żółtymi kwiatkami. – Słyszałam, że impreza trwała do rana.
- No tak, byłem. – przytaknąłem i przytrzymując skrzynkę na kolanie zamknąłem bagażnik samochodu. Blondynka trzymała drugą w rękach, nieco mniejszą. Kolor kwiatów miała czerwony.

        - Naprawdę już Ciebie nie ogarniam. – Ryan przetarł twarz dłońmi, zatapiając się w fotelu naprzeciwko mnie. – Pierw wielka miłość z Seleną, potem nie spałeś po nocach, bo złamała Ci serce, a teraz nagle wyjeżdżasz do Kanady i dowiaduję się, że jakaś… pożal się Boże blondyneczka obściskuje się z Tobą każdego dnia.
        - Hamuj się trochę ze słowami, co? Ma na imię Julie. – warknąłem, nie zaszczycając go spojrzeniem.
        - No, pewnie. Jeszcze mi powiedz, że się zakochałeś i będziemy mieli bajkę rodem z Disney’a! – zacisnął palce na oparciach fotela i wbił we mnie swój wzrok.
        - O co Ci w ogóle chodzi, Ryan? – spojrzałem na niego, gdy obejrzałem zdjęcie zrobione na imprezie podczas pierwszego razu, gdy spotkałem Juse.


Wyciągnąłem przed siebie ręce i moje palce zacisnęły się na jej biodrach, zachodząc ją od tyłu. Zaskakujące było to, że nawet nie drgnęła. Wręcz przeciwnie, wygięła się lekko w łuk a ja poczułem jak jej pośladki dotknęły moich ud. Odwróciła głowę na ułamek sekundy przez co moje usta znalazły się tuż przy jej policzku. Do moich nozdrzy doszedł zapach słodkich perfum co skutecznie zakręciło mi w głowie. Wyrzuciła ręce w górę kołysząc się w rytm mojej piosenki. Wciąż zaciskając palce na jej biodrach też zacząłem ruszać się do rytmu. I nie obchodziło mnie w tej chwili nic innego jak ta dziewczyna.

        - O co mi chodzi?! – wybuchnął, prostując się. – Ty serio pytasz się o co mi, kurwa, chodzi?!
        - Ciągle się mnie czepiasz odkąd zerwałem z Seleną, gdy tylko pokażę się z inną dziewczyną. Wyluzuj trochę, bo dobrze wiesz, że i tak zrobię po swojemu. – machnąłem ręką, chcąc zakończyć ten dziwny spór i wróciłem do przeglądania zdjęć z imprezy.
        - Nie czepiam się, ale ile razy było tak, że Twoje nie wiadomo skąd wzięte pomysły kończyły się fiaskiem? – skrzyżował ręce na piersiach, piorunując mnie wzrokiem. – Pojechałeś z Chantel to złapała Was policja i trafiłeś do więzienia. Potem sprawa w sądzie i przeszukiwanie Twojego samolotu przy każdym lądowaniu w Stanach. A teraz jeszcze zdjęcia z jakąś nieznaną dziewczyną i do tego w dwuznacznej sytuacji!
        - Serio nie wiem co takiego złego widzisz w tym, że przebywam w jej towarzystwie. – wzruszyłem ramionami. – Julie to naprawdę miła dziewczyna i okej, przyznaję, z początku chciałem się tylko zabawić. Ale teraz już tak nie jest.
        - No to oświeć mnie i powiedz jak jest? Jesteście razem czy jak? Bo ja już kompletnie Ciebie nie rozumiem. – jego ręce opadły bezwładnie na fotel, a on wziął kilka głębokich wdechów.

No właśnie, Justin, jak to z Wami jest?

        - No, słucham.
        - Nie jesteśmy razem. – mruknąłem, oddając mu Tablet i wygodniej rozsiadłem się na siedzeniu. – Ale jak tylko będę miał okazję to wracam do Stratford.
        - Zakochałeś się? – jego osoba powoli zaczynała mnie drażnić, więc zasłoniłem okno specjalną roletą udając, że szykuję się do krótkiej drzemki przed lądowaniem w Los Angeles.
        - Daj sobie spokój, Ryan. Chcę się przespać. – podłożyłem pod głowę poduszkę, wtulając w nią policzek.
        - Jak chcesz. Nie chcesz mówić to nie. – burknął, podnosząc się z fotela. – Ale żeby potem nie było z tego żadnych niepotrzebnych problemów.
    Przymykając powieki rozmyślałem nad tym jak ja to wszystko odkręcę. Ostatnią rzeczą jaką chciałem było to, żeby Juliette miała na głowie paparazzich.


***

    Na lotnisku w Los Angeles nie obyło się bez sprawdzenia mojego samolotu przez policję. Po incydencie z narkotykami i petycją do prezydenta o niezwłoczne cofnięcie mi zielonej karty straż graniczna miała nakaz przeszukania maszyny przy każdym lądowaniu na terenie Stanów Zjednoczonych. Nie mogłem się sprzeciwiać i nawet nie chciałem, ponieważ miałem na głowie już dość kłopotów. Rozdałem kilka autografów w głównym holu lotniska i zrobiłem sobie kilka zdjęć z fanami, po czym wsiadając do czarnego busa marki Mercedes udaliśmy się do hotelu z którego za niecałe dwa tygodnie ruszę w trasę koncertową do Europy.
        - No jak dobrze Cię wreszcie widzieć, Justin. – głos Scootera przywołał w moim sercu przyjemne ciepło rozlewające się po każdym zakamarku mojego organizmu. Nie rozumiałem tego odczucia przy każdym spotkaniu z nim. Może było to związane z tym, że dzięki Niemu mam teraz to wszystko? – Słyszałem i widziałem zdjęcia z Kanady.
        - Ale chyba nie naskoczysz na mnie jak Ryan? – podgryzłem wargę, ale kiedy lekko przytulił mnie do siebie, odetchnąłem z ulgą. Natomiast Sommers przeszedł obok mnie obojętnie, rzucając torbę na łóżko, na które po chwili opadł.
        - Wieczorem masz próbę, a jutro rano udzielasz wywiadu dla Ryana Secrets’a. – sprawdził grafik, rozsiadając się wygodnie na skórzanej kanapie apartamentu. – A co Twojego pobytu w Stratford to powiem tylko tyle, że musisz jakoś to odkręcić. Dobrze wiesz, że jak paparazii dowiedzą się kim jest ta dziewczyna to nie dadzą jej żyć.
        - Wiem, muszę do niej zadzwonić. – westchnąłem, wyciągając z kieszeni iPhona i zamknąłem się w łazience.
        - Halo? – głos miała tak samo cichy, a moje serce wykonało kilka radosnych fikołków.
        - Dobrze Cię słyszeć, Julie. – uśmiechnąłem się do siebie i usłyszałem w słuchawce odgłos odsuwanego krzesła. – Właśnie dotarłem do hotelu, wieczorem mam próbę.
        - Justin… - zaczęła, a ja już wiedziałem o czym chce mi powiedzieć. – Widziałam zdjęcia w Internecie. Trochę się boję..
        - Nie powinienem do tego dopuścić. – mruknąłem, opierając się o umywalkę i westchnąłem ciężko. – Jeśli ktokolwiek pojawi się pod Twoim domem to po prostu nic nie komentuj. Wiem, że to nie będzie łatwe, bo oni potrafią wywrzeć na człowieku naprawdę ogromną presję, ale na pewno sobie poradzisz.
    Musiałem w jakiś sposób załagodzić tą całą sprawę. Ale nie miałem zielonego pojęcia jak to zrobić.
        - Bardziej się martwię o to co zrobi mój ojciec jak się dowie. – wyszeptała, a ja momentalnie zacisnąłem dłonie w pięści.
        - Jeśli tylko coś będziesz chciał Ci zrobić to idź od razu do mojej mamy, dobrze? I dzwoń do mnie. Nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało.
        - Twoja mama i tak już bardzo dużo mi pomogła. – głos nieco jej się łamał.
        - I będzie pomagała dalej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Dlatego nie zastanawiaj się ani chwili tylko od razu do Niej idź, obiecasz mi to? – zapytałem, wyczekując odpowiedzi.
        - Obiecuję. – jej stanowczy głos przekonał mnie i nieco poprawił mi humor. – Nie jesteś zmęczony lotem?
        - Nie, nie było tak źle. Poza tym to nie była długa trasa, więc jest okej. Ale jak zwykle tutaj jest strasznie gorąco i dzięki Bogu, że w hotelu jest klimatyzacja, bo inaczej bym się roztopił! – zaśmiała się krótko co było najpiękniejszą melodią dla mojego ucha. – Kiedyś Cię tutaj zabiorę ze sobą i wszystko Ci pokażę.
        - Bardzo bym chciała. – wręcz ujrzałem przed oczyma jej delikatne rumieńce. – A co teraz robisz?
        - Aktualnie stoję w łazience, bo inaczej słuchałby nas Scooter i Ryan. – znowu parsknęła śmiechem. – A Ty?
        - Jestem sama w domu. Tato wyszedł z samego rana na budowę, bo kolega załatwił mu pracę jako murarz i zaraz zabiorę się za obiad.
        - Nie wiedziałem, że z Ciebie taka kuchareczka. – poruszałem brwiami, chcąc rozładować trochę tą dziwną atmosferę. W końcu pierwszy raz rozmawiałem z nią przez telefon.
    Roześmiała się do słuchawki, przez moment nic nie mówiąc. Zapewne próbowała unormować i uspokoić nieco oddech.
        - Już nie przesadzaj.
        - Ale ja przecież mówię poważnie, Kochanie. – ugryzłem się w język i usłyszałem jak wciągnęła głośno powietrze do płuc. Nazwałem ją tak po raz pierwszy i dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, że mogło być to trochę nietaktowne z mojej strony.
        - Podoba mi się to określenie. – kamień spadł mi z serca, a na usta wpełznął delikatny uśmiech.
        - W takim razie będę go używał częściej.
        -  Justin?
        -  Hm? – mruknąłem, wystraszony nieco jej tonem.
No błagam, Bieber. Zamieniasz się w jakąś ciotę, serio.
        - Tęsknię za Tobą.
To były trzy najpiękniejsze słowa jakie mogłem usłyszeć z Jej ust właśnie teraz.
    - Jeśli obiecam Ci teraz, że niedługo się zobaczymy to poczekasz na mnie? – zapytałem czując jak moje serce boleśnie wręcz podjeżdża mi pod same gardło.
    - Tak.
    - Obiecuję Ci, Julie, że za niedługi czas zabiorę Cię na Naszą pierwszą prawdziwą randkę. – uśmiechnąłem się do siebie czując, że ona też się właśnie uśmiechnęła.
    - Randkę? – zaśmiała się radośnie.
    - No tak. Przecież koleżanką moją nie jesteś, żebym zabierał Cię na piwo.
    - A kim jestem? – niemalże wyszeptała, a ja mocno zagryzłem wargę. Spanikowałem w jednym momencie. Co miałem jej teraz odpowiedzieć? Wziąłem kilka głębszych wdechów, by nie walnąć jakiejś gafy.
    - Jesteś dla mnie bardzo ważna, Julie. – zacząłem, słysząc swoje mocno bijące serce. – I nie chcę, żebyś myślała, że tylko się Tobą zabawiłem będąc w Stratford. Chcę, żebyś była bezpieczna i szczęśliwa, rozumiesz?
    - Jestem szczęśliwa będąc z Tobą. – głos nieco jej się załamał.
    - Nie wiem jak to wszystko wytłumaczyć, ale masz w sobie coś co nie pozwala mi o Tobie myśleć jak o każdej innej dziewczynie czy kobiecie. Po prostu.. – westchnąłem krótko. - … po prostu mi na Tobie zależy i nie chcę niczego zepsuć.
    - Justin, nie mus…
    - Jesteś dla mnie najważniejsza. – przerwałem jej i chyba wyszło to na pozytyw, bo usłyszałem jak sapnęła ciężko, wydając z siebie krótki dźwięk zachwytu.
    - Bieber, ruszaj się, idziemy coś zjeść! – Ryan uderzył w drzwi na co wzdrygnąłem się lekko.
    - Musisz iść. – usłyszałem głos Julie i uśmiechnąłem się. – Idź, idź. Wiem na co się pisałam biorąc sobie za obiekt westchnień bożyszcza nastolatek.
Parsknąłem śmiechem, prostując się.
    - Wzdychasz do mnie? – zaśmiałem się krótko, przeczesując włosy i łapiąc za klamkę.
    - Dniami i nocami. – jej śmiech był melodią dla moich uszu.
    - Zadzwonię wieczorem, Julie.
    - Będę czekała.
    - Zawsze możesz napisać sms’a.
    - Idź już.
Dźwięk przerwanego połączenia dał mi znać o tym, że pora wrócić już na ziemię. Ale zrozumiałem, że mimo tej odległości ona jest przy mnie i mnie wspiera. Nie oczekiwała nic w zamian, nie chciała ode mnie nic poza moją obecnością. I chyba to sprawiło, że zakochałem się w Juliette Sawton.
    „Będę oglądała Twój koncert na live stream’ie, więc nie próbuj flirtować z żadną z fanek. ;)”
Pokręciłem głową odczytując sms’a i zaśmiałem się do siebie. Następne co poczułem było uderzenie dłonią w tył mój głowy i chamski uśmiech Ryana.

Love is not easy, Baby.


_________________________________


Wstaję wcześnie rano i biegnę do mamy do pracy, żeby Wam opublikować nowe rozdziały na moich  blogach. Więc proszę - te wszystkie hejty na Ask'u zostawcie dla siebie.

21 komentarzy:

  1. Oni są tacy słodcy... Mam nadzieję, że paparazzi nie zniszczą ich relacji. Wgl. boje się co zrobi ojciec Julie... Tyle niepewności! Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam się już doczekać rozdziału :) Najbardziej w tym rozdziale spodobało mi się to, że Justin powiedział Julie, że jest dla niego ważna, a nie że chciał się z nią zabawić :) Uważam, że ostatni cytat tego rozdziału nadaje mu sensu i podsumowuje go ;) Aż jestem teraz zbyt ciekawa ich dalszej przygody, życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. to takie romantyczne <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział tak jak całe opowiadanie! Czekam na następny *.*

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest takie słodkie :)
    Czekam na kolejny xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to.! Tacy uroczy, aww *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże Justin jest taki uroczy.
    Zakochał się w niej.
    Haa no w końcu.
    Ciekawe jak to dalej z nimi będzie.
    Rozdział genialny ale to z resztą jak wszystkie. Ty też jesteś genialna i nie przejmuj się hejtami. Rób dalej tak jak robisz, bo wychodzi ci to świetnie.
    Czekam na następny i życzę ci weny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne, czekam na nowy!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakiś krótki ten rozdział, ale za to jakiś słodki. widać, że Ryan martwi się o Justina, ale powinien zaufać mu w kwestii Julie.. jejciu nie mogę sie doczekać kolejnego rozdziału <3
    / jolobizzle

    OdpowiedzUsuń
  10. dziwne jest zachowanie Ryana, najwidoczniej ma jakiś problem z całą sytuacją z Seleną. Robi mi się trochę przykro gdy Justin tak naprawdę zmusza się do zdjecia z fanami i mam nadzieję, że w prawdziwym życiu tak nie jest. Swietnie napisany rozdział, można wyczuć twoje oddanie w każdym zdaniu. Do następnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział idealny. nie przejmuj się hejtami na asku, jesteś świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejć jak słodko <3
    Końcówka po postu piękna *.*
    Oby paparazzi zostawili Julie w spokoju. Boję się trochę reakcji jej taty na tą całą sytuacje i jak ją odreaguje. Ten facet jest przerażający. Dobrze, że Julie zawsze może uciec do mamy Justina.
    Pozdrawiam cieplutko :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku jaka ta rozmowa (w łazience ) była słooodka <333 Aż miałam motylki w brzuchu <333

    OdpowiedzUsuń
  14. O mój Boże, Justin jest taki kochany w tym rozdziale, że chyba zaraz się rozpłynę i sądzę, iż mogę umierać, hahaha! ;3
    Oni są tacy słodcy, nawet jak dzieli ich odległość. Raaany, potrafisz w to tak świetnie wpleść tą miłość, no po prostu aww, kocham Cię. ( Tak, możesz teraz popaść w samozachwyt, ahaha! :3 )
    Nie mogę się doczekać ich pierwszej randki, a potem mam nadzieję, na coś bardziej.. Hm...Gorącego, hahaha. ;3
    Rozdział po prostu mega, nie przejmuj się tymi hejtami. Znasz swoją wartość, jesteś najlepsza i żaden anonimowy typek tego nie zmieni, a rozdział dodawaj tylko wtedy, kiedy tego chcesz! <3
    ~ Drew.
    http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. nie przejmuj się hejtami piszesz rewelacyjnie czekam na nastepny i powodzenia w pisaniu nie trać weny kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku genialny blog <3 jak zwykle ^_^ czekam na nn

    OdpowiedzUsuń

Followers