Dobra, Internet jest, można działać. Czy Wy też bez tego łącza czujecie się jak bez nogi? Boże, to tak uzależnia.
Ale mimo wszystko nadal jestem na Was zła. Przy rozdziale 15 pojawiło się aż 44 komentarzy, a pod szesnastką? 24. Naprawdę nie wiem już co mam z Wami robić, Kochani. Serio!
Dlatego też następny rozdział pojawi się przy większej ilości komentarzy.
Teraz w rozdziałach będzie się trochę działo i możecie się z czasem nawet pogubić, haha. Do czasu wyjazdu w trasę Justin będzie musiał zmierzyć się z ojcem Juliette. Poza tym... jak sądzicie, czy Julie będzie w stanie opuścić rodzinne Stratford i wyjechać w świat, zostawiając tutaj wszystko?
Do zobaczenia! xoxo
>> One Life <<
_______________________________________
-
No wpisujesz tutaj swoje imię i nazwisko i po kolei każde dane o jakie Cię
proszą. Co w tym takiego trudnego? – nachylałem się nad siedzącą przy stole
Julie, która wypełniała podanie wizowe.
-
No ale chcę pisać z dużej litery to wszystkie robią się duże.
- A
nie czytałaś na samej górze, że wszystko wypełnia się automatycznie
drukowanymi? – przewróciłem oczyma, wspierając jedną rękę na blacie stołu, a
drugą na oparciu krzesła, tuż za plecami dziewczyny.
-
To nie moja wina, że te – wskazała palcem na ekran – dokumenty są takie trudne
i głupie!
-
Głupie? – uniosłem brwi, spoglądając na nią.
-
No głupie, a jakie? – skrzyżowała ręce na piersi, odchylając się nieco ode
mnie. – Jakby nie można było pójść od razu do urzędu i załatwić wszystko od
ręki.
-
Mówisz teraz jak moja młodsza siostra.
- W
takim razie mogę Cię śmiało osądzić o pedofilizm. – wytknęła mi język, wracając
do wypełniania dokumentów.
-
Czemu akurat o to? – przybliżyłem usta do jej ucha, mrucząc. Spięła mięśnie,
wciągając policzki.
-
Już nie pamiętasz? – próbowała skupić się na wpisywaniu daty swojego urodzenia.
Dłoń z oparcia przeniosłem na jej plecy i pogładziłem je lekko.
-
No niezbyt, niezbyt. – dmuchnąłem gorącym powietrzem na nią, uśmiechając się
zadziornie. – Musisz mi chyba przypomnieć.
-
Justin, przestań! – pisnęła, odchylając głowę i zaśmiała się krótko. – Jesteś obrzydliwy.
-
Ja jestem obrzydliwy? – wskazałem na siebie palcem i wyprostowałem się,
opierając o kant stołu. - Jakoś jeszcze dzisiaj rano Ci się podobało, o!
-
Co się komu podobało? – obydwoje odwróciliśmy się w stronę mojej matki, która
weszła do kuchni. – O której tak w ogóle przyjechałeś do domu?
-
Koło piątej albo szóstej. Jakoś tak.
- I
jechałeś całą noc? – usiadła obok Julie, spoglądając na wypełniane przez nią
dokumenty. Kiwnąłem głową. – Jesteś nie poważny, naprawdę!
-
Mamo, przestań, proszę Cię. – wzniosłem oczy do góry – Gdyby nie było to takie
ważne to nie przyjeżdżałbym tutaj.
Sawton
uśmiechnęła się pod nosem, przepisując ze swojego dowodu osobistego pesel u
numer.
-
Tak w ogóle to po co tyle zamieszania z tą wizą? Przecież lecisz w trasę do
Europy, tam nie trzeba wiz. – Pattie wstała od stołu, wyciągając z lodówki
wczorajszą zupę pomidorową i wstawiła ją na kuchenkę, podgrzewając.
-
Chcę ją zabrać ze sobą już za parę dni do Stanów i stamtąd poleci ze mną.
-
Naprawdę nie wiesz na co się piszesz, dziewczyno. – spojrzałem na moją
rodzicielkę zdziwionym spojrzeniem tak samo jak Julie. – No co? Wszędzie
zostawiasz skarpetki, nie wspominając już o walających się koszulkach, które
ściągasz po paru minutach od ich włożenia!
Juliette
parsknęła śmiechem, a ja zrobiłem obrażoną minę.
-
Wcale tak nie jest. – burknąłem. – Może koszulki zostawiam czasami, ale nie
skarpetki!
-
Justin, Justin, patrz! – Jaxon wpadł do kuchni, ubrany w mój biały T-shirt na
ramiączkach, który sięgał mu aż za kolana. Uniósł ręce do góry i zakręcił
biodrami. – I jak wyglądam?
-
Jeszcze trochę i będę zabierał Cię na imprezy. – zaśmiałem się i schyliłem,
biorąc go na ręce. Złapał moją twarz w dłonie, gdy tylko się wyprostowałem i
pociągnął za moje policzki. – Ała, to bolało, Łobuzie! – szturchnąłem nosem
jego mały nosek, a chłopiec roześmiał się radośnie.
-
Gdyby nie wzrost to mogliby was brać za bliźniaków, serio. – Julie pokręciła
głową.
Już
chciałem coś opowiedzieć, kiedy rozdzwonił się dzwonek do drzwi.
-
Ja otworzę, ja, ja! – Jazmyn zerwała się z podłogi w salonie, gdzie malowała
farbkami i pobiegła do drzwi. – Mamo, pan Joshua przyszedł!
Na
sam dźwięk Jego imienia spiąłem mięśnie i podałem Jaxona mamie, ruszając w
kierunku wyjścia. Juliette zerwała się z krzesła, idąc za mną.
-
Jazzy, idź do mamy. – nakazałem, a dziewczynka pobiegła do kuchni.
-
Czego chcesz? – warknąłem, stając w drzwiach. Julie wychyliła się zza moich
pleców, patrząc na ojca.
-
Przyszedłem po moją córkę. – uśmiechnął się lekko. – Julie, Kochanie, chodź.
Wracamy do domu. – wyciągnął w jej kierunku dłoń.
-
Ona nigdzie nie pójdzie.
-
Nie będę Ciebie pytał o zdanie, smarkaczu. – zrobił krok w moją stronę, a ja
napiąłem wszystkie mięśnie, gotowy do ataku. Mężczyzna niemalże naparł na mnie,
łapiąc za nadgarstek córki.
- Nie
waż się jej nawet tknąć! – z całej siły zacisnąłem palce na jego ramieniu i
pchnąłem go tak, że cofnął się za próg, tym samym puszczając blondynkę.
-
Zadzwonię na policję jeśli w tej chwili nie wrócisz ze mną do domu. – ostrzegł,
machając palcem.
-
Jeśli jeszcze raz Cię tu zobaczę – zrobiłem krok w Jego stronę, ściskając
dłonie w piąstki – Jeśli jeszcze raz dowiem się, że w jakikolwiek sposób
zrobiłeś Jej krzywdę to przysięgam, że za siebie nie ręczę. – stanąłem z nim
twarzą w twarz czując, że jeszcze chwila, a moje pięści wylądują na Jego ciele.
– A po policję możesz dzwonić, chętnie im opowiem trochę o Tobie.
-
Uważaj, Bieber, bo Twoja buźka niedługo może już nie być taka rozpoznawalna. –
zaśmiał mi się w twarz, a ja nie wytrzymałem. Nawet nie wiedziałem kiedy
poczułem gruchot łamanych kości na swojej dłoni, gdy przywaliłem mu prosto w
szczękę.
-
Justin! – Juliette pisnęła, zakrywając usta dłonią. – Justin, proszę, przestań!
-
Jeden, kurwa, raz jeszcze tutaj się pojawisz, a nie złamię Ci tylko szczęki. –
nachyliłem się nad nim, bo zgiął się w pół od uderzenia.
-
Jeszcze się policzymy. – warknął, trzymając się w okolicach żuchwy i rozciętej
wargi, po czym spojrzał na córkę. – Jesteś taka sama jak Twoja matka. Naiwna.
Kiedy
odszedł w stronę swojego domu odwróciłem się, napotykając tylko otwarte drzwi.
Nie stała w nich już Julie, a moja matka i nieco przerażone rodzeństwo.
-
Nie powinieneś z nim tak rozmawiać.
-
Mamo, powinienem. Miałem ochotę powyrywać mu nogi z du… - spojrzałem na Jazzmyn
i Jaxona, którzy w rękach ściskali pluszaki i kucnąłem przed nimi. – Hej,
spokojnie. Nic się nie stało, tak? Ten pan jest niedobry, a dla niedobrych
ludzi nie wolno być miłym. – cmoknąłem ich policzki, rozluźniając nieco
atmosferę.
***
-
Julie? – zapukałem do drzwi swojego pokoju, uchylając je lekko. Leżała na łóżku
zwinięta w kłębek i szlochała do poduszki. – Czemu płaczesz? – zamknąłem za
sobą drzwi i podszedłem bliżej.
-
Nie płaczę. – otarła łzy, ale jej zaczerwienione policzki mówiły same za
siebie. Wpełznąłem na łóżko, układając się za nią i przyciągnąłem jej plecy do
swojego torsu, tuląc do siebie.
-
Nie bój się mnie. – szepnąłem, splatając palce na jej brzuchu i oparłem brodę
na jej ramieniu.
-
Nie boję się Ciebie, Justin. – wychrypiała. – Boję się o Ciebie. Nie wiesz do
czego zdolny jest mój ojciec.
-
Nawet gdyby chciał to nic by mi nie zrobił.
-
Jestem naiwna? – przewróciła się na plecy, wbijając we mnie swoje spojrzenie.
Starłem kilka łez z jej policzków i uśmiechnąłem się delikatnie.
-
Ani trochę.
-
Ale sam słyszałeś co pow…
-
Przestań. – przerwałem jej, wspierając się bokiem. – Po prostu jesteś tam,
gdzie czujesz się bezpiecznie. Czyli przy mnie. A ja jeszcze pójdę z nim
porozmawiać przed wyjazdem.
-
Po co? – zdenerwowała się.
-
Bo to nie jest normalne.
-
Ty nie jesteś normalny. – uniosłem brwi, patrząc na nią zdziwiony.
-
Ja? A to dlaczego?
-
Bo ratujesz taką dziewczynę jak ja. Nikt mnie nawet nie zna. Ty masz wszystko,
ja nie mam nic. – wzruszyła ramionami, bawiąc się palcami mojej dłoni, którą
trzymałem na jej płaskim brzuchu.
-
Hm.. – zamyśliłem się. – W sumie masz rację z tym, że mam wszystko.
- I
do tego jaki skromny! – uśmiechnęła się, pociągając nosem.
Schyliłem
się, mając na wysokości ust jej ucho.
-
Mam wszystko, bo mam Ciebie. – wyszeptałem.
-
Znowu to robisz. – mruknęła, odpychając mnie od siebie.
-
Co robię?
-
Rozpraszasz mnie z sekundy na sekundę.
-
To chyba dobrze? – wyszczerzyłem się i nachyliłem znowu tym razem po to, by
złożyć na jej policzku krótki pocałunek. – Chyba mi nie powiesz, że przez to
się nie rozluźniasz, co? – ustami wyznaczyłem sobie teraz drogę wzdłuż jej szczęki,
kierując się na szyję.
-
Przestań, chciałam pomyśleć. – przełknęła ślinę, ale nie oponowała moim
działaniom.
-
Powiedziałem już, że zajmę się sprawą Twojego ojca. A Ty się niczego nie bój,
dobrze? Zaczynasz od teraz nowe, lepsze życie. – składałem krótkie pocałunki na
jej szyi, co chwilę kąsając ją zębami. – Ze mną. A przy mnie musisz być
wyluzowana.
- A
jak nie będę wyluzowana to co?
-
Oj, nie potrzebnie o to pytałaś. – mruknąłem i szybkim ruchem usiadłem na niej
okrakiem, zaczynając łaskotać.
-
Justin! Przes.. przestań! Justin, proszę! – wiła się pode mną, rzucając na
wszystkie strony i śmiała się. – Proszę, Justin! Już stop, już zrozumiałam! –
wygięła się w łuk, a ja skorzystałem z okazji i wsunąłem dłonie na jej plecy
ciągnąc do siebie tak, że oboje usiedliśmy.
-
Chcę, żebyś była przy mnie szczęśliwa i nie przejmowała się niczym. –
odgarnąłem kosmyki włosów z jej twarzy, zaczepiając je za ucho.
Złapała
moją twarz w swoje drobne dłonie i musnęła krótko moje usta.
-
Co teraz będzie? – oparła czoło o moje i westchnęła krótko.
-
Jak to co? Dostajesz wizę i wylatujemy w podróż.
Nie
odpowiedziała tylko objęła szyję swoimi rękoma, zatapiając usta w namiętnym
pocałunku z moimi.
Swietny rozdział.
OdpowiedzUsuńBoję się, że Justin będzie miał kłopoty, przez tą " bójkę" ;//
Ciekawe co zrobi Scooter jak zobaczy Juliette. Noi reakcja Beliebers. Już jej współczuje
Świerny rozdział! ;) Justin się zmienia zdecydowanie na lepsze, staje się coraz bardziej czuły i wrażliwy awww ;) i ten moment z Jaxonem wkvdkqjzqbixiejzqjbd *_* Czekam z niecerpliwością na następny! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny kochanie! xx
Justin+Julliete=<3
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Justin przywali ojcu Julie.
OdpowiedzUsuńTotalnie zakochałam się w tej historii! Cieszę się bardzo, że podlinkowałaś mi ją na twitter'ze :) No cóż na pewno zostanę na dłużej! Nie mogę wręcz doczekać się już nowego rozdziału, życzę dużo weny i udanych wakacji kochanie! ♥ @Ewuu2
OdpowiedzUsuńświetny :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńjeju, świetny. czekam na nn
OdpowiedzUsuńAwww! Jaki słodki!
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Twoje rozdziały jak zawsze są perfekcyjne :) (chociaż mógłby być dłuższy haha).
ily,
@adored5SOS
Cudo *_____*
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńCiekawe co dalej.
OdpowiedzUsuńSuper wow
OdpowiedzUsuńŚwietny no oczywiście bo z Justinem wszystko jest lepsze, oby oby się wszystko ułożyło :o pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńjak dla mnie super! czekam na następny i kocham :*
OdpowiedzUsuńUuu będzie się działo ^^ ciekawe czy paparazzi zrobili zdjęcia jak Justin go uderzył :o
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńAAaa...Oni są dla siebie stwprzenni <3 Świety rozdział <3
OdpowiedzUsuńKocham :*
OdpowiedzUsuńMega rozdział :) Masz mega talent do pisania.. Nie przestawaj pisać :* Czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńOMG ! Boski !!!
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńlove-quintessence.blogspot.com
Blog jest niesamowity ! <3 Pozdrawiam i czekam na następny ! <3
OdpowiedzUsuńnajlepsze ff:*
OdpowiedzUsuńJustin jest taki kochany, jejku! Mam nadzieję, że będzie mógł wyjechać z Julie i wreszcie uwolnią się od problemów z ojcem. Czekam na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńjejku, strasznie przepraszam, że nie skomentowałam rozdziału szesnastego, ale byłam nad morzem i nie miałam dostępu do internetu na tak długo, żeby móc skomentować jakikolwiek rozdział.
OdpowiedzUsuńmyślę, że przejdę od razu do tego rozdziału.
justin jest taki kochany, martwi się o julie i chce koniecznie, żeby była szczęśliwa, co jest słodkie. w sumie to nie wiem czy julie będzie wstanie tak po prostu opuścić swoje rodzinne miasto. mimo wszystko, że jej ojciec jest taki jaki jest, może być jej ciężko, ponieważ ma z pewnością wiele wspomnień - miłych - ze Stratford, ale myślę, że wyjedzie razem z justinem, co pozwoli jej uwolnić się od ojca i wszystkich złych rzeczy.
jeszcze raz przepraszam za nieskomentowanie poprzedniego rozdziału, życzę weny i pozdrawiam x @bravebiebz
JeZuuu gggudijhfs <3 dziewczyno bierz się za kolejny rozdział!!!:**
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńAa.... so sweet <3
OdpowiedzUsuńKtoś tu ma połamaną szczękę, ciekawe kto to taki xD
Oby Julie jak najszybciej dostała tą wizę i wyjechała jak najdalej swojego ojca.
Pozdrawiam :D
kocham to. To jest takie wspaniałe czekam nn *-* Już nie mg się doczekać :*
OdpowiedzUsuńCudo! Uwielbiam to! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńno ciekawe co dalej ;) ;*
OdpowiedzUsuńWoah, Justin dzisiaj ukazał swoją męskość i to jest takie.. MRRR *-*. Haha, wiesz o co mi chodzi. <3 Uwielbiam takie momenty, gdy chłopak broni swojej dziewczyny, dlatego mnie zadowoliłaś. ; >
OdpowiedzUsuńZresztą, Ty mnie zawsze zadowalasz, ponieważ jesteś tak świetna w tym co robisz, że nie da się inaczej. ;D
Uwielbiam to opowiadanie, jak i również Ciebie. <3 Czekam na kolejny! ;3
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
Jestem na maxa ciekawa co dalej! Rewelacyjny rozdział!!! Kocham to ! <3
OdpowiedzUsuń*.*
ciekawe jak się potoczą sprawy z tą bojką i jak zareagują ludzie Justina na Julie. ♥ czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńJaaaa super <3 uwielbiam twojego bloga jak zwykle świetny rozdział co tu jeszcze wiecej pisać jesteś genialna
OdpowiedzUsuńUwielbiaam *-* Nie przestawaj, Kocham <33
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba, będę czytać, wciągnęłaś mnie i to bardzo omomom ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow... tylko WOW *-*!!!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńzaprasza do mnie -> http://fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl/
Czekam na następny rozdział .! Nie mogę się doczekać;)
OdpowiedzUsuń