Od dwóch dni omijałem Juliette szerokim łukiem. Pamiętna kłótnia tak mocno odbiła się na nszych relacjach, że teraz ograniczaliśmy do zwykłego "Dzień dobry". Moja matka nie wnikała w przyczynę naszych "cichych dni" za co byłem jej dozgonnie wdzięczny. Chociaż i tak wiedziałem, że najchętniej zasypałaby mnie potokiem pytań.
- Justin, jedziesz z nami na zakupy? - mama wsunęła na stopy japonki i spojrzała na mnie. Kątem oka dostrzegłem, że Julie trzyma w rękach dwie puste siatki.
- No dobra - mruknąłem, zwlekając się z krzesła - Ale jedziemy moim autem.
Droga do sklepu przebiegła w całkowitym milczeniu. Jedyne co słyszałem to muzka z radia, która i tak grała dość cicho. Na szczęście na dworze nie było aż tak gorąco, jeden plus.
- Mam iść z Wami? - zgasiłem silnik auta i spojrzałem na matkę.
- A dlaczego miałbyś nie iść? - skrzywiłem się, widząc ciekawskie spojrzenia w naszą stronę - Justin, już zawsze będziesz przykuwał uwagę, więc wysiadaj i idziesz nam pomóc zrobić zakupy. Co Wam się ostatnio dzieje?
- Nic.
- Nic - odpraliśmy razem z panną Sawton. Przygryzłem wargę i przewracając oczyma wysiadłem z auta. Ciemne okulary wsunąłem na nos najbardziej jak się dało i zamykając samochód, podążyłem za matką i blondynką.
Wszystko byłoby dobrze gdyby nie kilka dziewcząt stojących tuż przy wejściu do Supermarketu.
- Dzień dobry, pani Pattie! - zaświergotały. Matka uśmiechnęła się do nich ciepło, a Julie prześlizgnęła się niezauważona i speszona. Ja natomiast musiałem się przy nich zatrzymać.
- Cześć Justin! Ale fajnie, że jesteś w Stratford. Na długo przyjechałeś? - poprawiłem włosy i zwilżyłem usta końcem języka, odpowiadając na wszystkie ich pytania. W tej chwili miałem wrażenie, że było ich miliony.
Dołączyłem po paru minutach do mojego towarzysta i stanąłem przy matce, która czytała etykietkę soku pomarańczowego.
- Gdzie Julie? - zapytałem, rozglądając się.
- Nie wiem, poszła pewnie po coś dla siebie.
Rozważałem opcję pójścia za dziewczyną i znalezienia jej, jednak wiązało się to z tym, że będę sam chodził po ogromnym supermarkecie pełnym kobiet. Jednak ptagnienie pogodzenia się z nią wygrało.
Znalazłem ją przy płatkach śniadaniowych.
- Najlepsze są kulki czekoladowe - wzdrygnęła się, słysząc mnie. Stałem tuż za nią, niemalże stykając klatkę piersiową z jej plecami.
Uśmiechnęła się trzymając w rękach paczkę miodowych płatków.
- Nie lubię jak z mleka robi się od nich kakao.
- Jak to nie lubisz?!
- Po prostu nie lubię, denerwuje mnie to - wzruszyła ramionami, wkładając do koszyka trzymane wcześniej płatki.
- A ja nie lubię wszystkiego co ma smak miodu - odebrałem od niej koszy, by nie musiała dźwigać i przewieszając go sobie na łokciu otworzyłem paczkę, wpakowując do buzi kilka płatków.
- Co Ty robisz?! Nie wolno tak sobie po prostu otworzyć i tego jeść! - rozglądnęła się na boki nerwowo.
- Zawsze tak robię - wzruszyłem ramionami, chcąc ją rozbawić - Przecież i tak za to zapłacę, więc w czym problem? Gorzej jakbym zjadł wszystko i wyrzucił do śmieci.
- Zaraz ktoś zwróci Ci uwagę i będziesz miał problemy.
- Czemu problemy? - moja matka dołączyła do nas - Chodzi Ci o płatki? To normalne, nie przejmuj się, Kochana.
Spojrzałem na Juliette i puściłem jej oczko. Przewróciła oczyma, krzyżując ręce na ramionach i ruszyliśmy za Pattie.
Zrobiliśmy zakupy dość zwinnie i musiałem przyznać, że nie było tak źle. Oczywiście zostałem zaczepiony przez kilki klientów, ale nic poza tym. Powoli zacząłem się przekonywać do tego, że Stratford to nie cały świat. Tutaj znają mnie od małego.
To jest moje miasto.
- Boże, więcej wziąć nie mogłaś? - jęknąłem, wykładając na czarną taśmę zakupy z ogromnego wózka.
- Połowa z tego wyląduje w Twoim żołądku - Julie zaśmiała się pod nosem.
Miałem nadzieję, że już się na mnie nie gniewa.
Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Wszystko w porządku? - szepnąłem, kładając dłonie na jej ramionach, gdy staliśmy w kolecje.
Wzdrygnęła się lekko, ponieważ znowu stałem za nią. Czułem w nozdrzach migdałowy zapach jej włosów, które związała w luźnego koka.
- Jesteś głupi - mruknęła, ale poczułem jak oparła ciało o mój tors.
- Przepraszam - zsunąłem dłonie po jej raminach, przez łokcie aż do nadgarstków a potem ułożyłem je na płaskim brzuchu dziewczyny, przytulając do siebie.
Spięła się cała, rozglądając na boki. Nie była przyzwyczajona do okazywania uczuć publicznie ze mną. W końcu w każdej chwili ktoś mógł zrobić nam zdjęcie.
Ale jakoś mało mnie to obchodziło.
- Nie denerwuj się - ułożyłem brodę na jej ramieniu - Jak pojedziesz ze mną w trasę to nie mam zamiaru wypuszczać Cię z objęć gdy będziesz przy mnie.
- Boże, przestań - schowała twarz w dłoniach, a ja zaśmiałem się krótko.
- Justin, pakuj te zakupy! Na miłostki Ci się zebrało - ponagliła mnie matka.
Niemalże każdy patrzył w moją stronę.
Gdy wreszcie wyszliśmy na zewnątrz i zapakowaliśmy zakupy do auta, wpadłem na pewien pomysł.
- Mamo, my wrócimy pieszo, dobra? - wyciągnąłem ze spodni kluczyki i podałem jej. Julie spojrzała na mnie zdziwiona, a ja uśmiechnąłem się lekko.
- I ja mam to wszystko potem wnosić sama do domu?
- No proszę. Wiesz, że Cię kocham - nachyliłem się, składając na jej policzku pocałunek. Przewróciła oczyma i wsiadła za kierownicę, a ja zamknąłem za nią drzwi.
- Idziemy? - zapytałem, gdy odjechała.
- Nie wracamy od razu do domu, prawda?
- Nie - ruszyliśmy w stronę naszego osiedla - Pójdziemy trochę na plac zabaw. Dawno tam nie byłem.
- Ohh, no dobrze.
Droga wcale nie była taka długa. Zdążyłem opowiedzieć Julie kilka wspomnień z mojego dzieciństwa, gdy bawiłem się właśnie na placu. Przypomniało mi się nawet to, że zawsze wygrywałem w zeskakiwaniu z chuśtwaki. Lądowałem najdalej ze wszystkich.
- Jutro przyjedzie mój tato - zacząłem, wchodząc do parku.
- Naprawdę? Ohhh, to gdzieś wyjdę czy coś, żeby Wam nie przeszkadzać.
Parsknąłem śmiechem - No chyba nie sądzisz, że w ogóle gdziekolwiek Cię puszczę? Jesteś częścią rodziną, Julie. I nigdzie nie pójdziesz.
- Ale...
- Żadnego ale, powiedziałem i koniec tematu.
Weszliśmy na plac zabaw. O dziwo - był pusty.
- Boże, jak ja dawno tutaj nie byłem - westchnąłem, siadając na jedną z huśtawek i odepchnąłem się nogami. Julie usiadła na drugiej, łapiąc się obiema rękoma łańcuchów i zaczęła lekko się kołysać.
- Justin?
- Hm?
- Czemu nie jesteście z Seleną już razem? - spiąłem mięśnie na sam dźwięk tego imienia i zatrzymałem huśtawkę.
Ona miała prawo zadawać takie pytania.
- To długa historia..
- Nie musisz mi opowiadać całej. Chcę znać tylko powód.
- Czemu akurat to? - spojrzałem na nią.
- Żeby nie popełnić tego samego błędu co ona i, żebyś mnie nie zostawił - uśmiechnęła się, a moje serce z zachwytu wykonało fikołka.
- Wiesz, Selena była trochę.. za bardzo pewna siebie i lubiła rozstawiać wszystkich po kątach. Była też bardzo zazdrosna o mnie i czasami musiałem - brzydko mówiąc - olewać dziewczyny, które chciały sobie zrobić ze mną tylko zdjęcie, żeby znowu nie zrobiła awantury.
- Oh... - westchnęła, patrząc w ziemię.
- Ciągle podważała to, że jest ode mnie starsza i bardzo często mnie pouczała.
- Myślałam, że jest inna.
- Na początku było idealnie. Ale z każdym dniem, gdy poznawałem ją coraz bardziej, wady zaczynały wychodzić na wierzch.
Nabrałem powietrza. Nie lubiłem o tym wspominać.
- Ale nie ma oczywiście samych wad. To dobra dziewczyna tylko trochę za bardzo zapatrzona w siebie. Selena jest piękną kobietą i zawsze będzie mi się podobać, ale wygląd to nie jest najważniejsza rzecz.
- Wolisz brunetki czy blondynki? - zaśmiałem się krótko.
- Tak szczerze? Póki nie poznałem Ciebie wolałem brunetki - uśmiechnąłem się, dostrzegając na jej policzkach małe rumieńce - A Ty?
- Co ja?
- Bruneci czy blondyni?
- Szatyni - jej krótka odpowiedź usatysfakcjonowała mnie w stu procentach.
- Niedługo zrobi się zimno - westchnęła, wstając z chuśtawki i podeszła do drewnianego domku - Uwielbiam zimę. Wtedy wszystko wydaje się takie spokojniesze.
- Będziemy wtedy w Europie - podążyłem w jej ślady i wszedłem po schodkach. Znaleźliśmy się pod małym daszkiem, ledwo się mieszcząc.
- Nie zmieniłaś zdania, prawda? - spojrzałem na nią, gdy oparła się o belkę plecami.
- Trochę się boję.. Nigdy nie byłam tak daleko - złapałem za jej nadgarstki.
- Będziesz tam ze mną, nic Ci się nie stanie - pochyliłem się i przyłożyłem usta do jej rozgrzanego czoła - Nie pozwolę, żeby coś Ci się stało, Kochanie.
- Kochanie? - uśmiechnęła się i spojrzała na moją twarz - Pierwszy raz mnie tak nazwałeś.
- Nie podoba Ci się? Mam mówić inaczej? - założyłem kosmyk blond włosów za jej ucho, uśmiechając się.
- A jak inaczej?
- No nie wiem.. - mruknąłem, przytykając usta do jej policzka.
- Skarbie? - musnąłem drugi policzek.
- Nie, Skarbie nie.
- Żabko? - teraz moje usta dotknęły skóry kobiecej szyi.
- Brzydko.
- Myszko? - przesunąłem opuszkami palców po jej żuchwie.
- Blisko.
- Ślicznotko? - zamruczałem, całując kącik jej ust, a kiedy się uśmiechnęłam, musnąłem pełne wargi Juliette.
A kiedy zrobiłem to raz, musiałem zrobić i drugi.
Przesunąłem dłońmi po jej biorach, żebrach, szyi, aby ułożyć je na policzkach i przyciągnąć jej twarz jeszcze bardziej.
Wcale się nie opierała, wręcz przeciwnie. Pierwsza przejechała końcem języka po mojej dolnej wardze i aż jęknąłem cicho, zadowolony.
Uczepiła się rękoma moich ramion, a ja nie mogłem przestać jej całować.
- Jesteś taka śliczna, Julie - sapnąłem, gdy oderwałem się, by zaczerpnąć powietrza. Roześmiała się wesoło, przytulając twarz do mojego torsu. Objąłem ją ramionami, przyciskając do siebie.
- Ty za to jesteś chyba najprzystojnieszym chłopakiem jakiego widziałam.
- Serio? - parsknąłem, głaszcząc jej plecy.
- Nie, miałam na myśli Jaxona - po tych słowach znowu się roześmialiśmy.
Było około godziny szestanstej, gdy weszliśmy na naszą ulicę. Niebo zaczęło się powoli chmurzyć i chyba znowu zbierało się na deszcz.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zagadnąłem, wchodząc po schodkach.
- Nie, raczej nie, a czemu pytasz? - odwróciła się do mnie nie otwierając jeszcze drzwi.
Uśmiechnąłem się szeroko i złapałem za jej dłoń, splatając nasze palce.
- A uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz zabrać Cię na prawdziwą randkę godną Justina Biebera? - zatrzepotałem rzęsami, a ona zaśmiała się wesoło.
- Muszę się zastanowić - złożyła usta w dziubek.
- Nad czym? - pochyliłem się i musnąłem jej wargi, pocierając nosem o jej drobny nosek.
- Teraz już nad niczym. I zgadzam się. Na którą mam być gotowa?
- Dziewiętnasta. Pasuje Ci?
- Tak - znów pochyliłem się, by ją pocałować.
- Justin! Juliette! Obiad!
_____________________________
SZUKAM KOGOŚ KTO ZAJĄŁBY SIĘ REKLAMĄ I INFORMOWANIEM O BLOGU
SZUKAM KOGOŚ KTO ZAJĄŁBY SIĘ REKLAMĄ I INFORMOWANIEM O BLOGU
Dobra, może nie jest zbyt długi, ale myślę, że w sam raz na powrót.
Strasznie się za Wami stęskniłam!
Widzieliśmy nowy zwiastun Love Choice? Co myślicie?
>>ZWIASTUN <<
Chce ktoś szablon na bloga?
Piszcie do mnie na mejla.
lovechoice8@gmail.com
Do następnego! xoxo
Boski rozdział, masz fajny styl pisania. Oby następny rozdział pojawił sie szybko <3
OdpowiedzUsuńSUper rozdział
OdpowiedzUsuń:D
Jak zwykle wspaniały rozdział i cieszę się, że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńSłodko się pogodzili, to kochane, haha :D
Nowy zwiastun fajny, tylko czasem trudno jest rozczytać napisy przez kolor tekstu :)
Czekam na nn! <3
Świetny, wspaniale ze wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Super rozdział ! ! Mam nadzieję, że następny rozdział będzie szybko :-)
OdpowiedzUsuńAwww...<3 Oni są idealni :** Ciesze się że kontynujesz opowiadanie :) Rozdział bardzo fajny :***
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, pogodzili się i git, ale coś czuję, że ta ''sielanka'' nie potrwa długo... :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nn, weny! :*
Przede wszystkim bardzo się ciesze, ze wróciłaś :)
OdpowiedzUsuńI to dobrze, że to zrobiłaś, bo szczerze przyznam, że nie podobało mi się tamto zakończenie. W takim sensie, że po prostu mi nie pasowało do tego ff. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej. No i taka słodka końcóweczka awww czekam na nn xx
ineedangelinmylife.blogspot.com
Ahshdbd swietny, cieszę sie ze wrocilas
OdpowiedzUsuńSwietny xssnnx
OdpowiedzUsuńTAK! Wielki powrót i oczywiście świetny rozdział! Oni są tacy boscy! <3 Uwielbiam Julie i Justina i nie mogę się już doczekać ich randki! Jestem po prostu wniebowzięta, nawet nie wiesz jak się cieszę, że wróciłaś. :3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny z niecierpliwością!
~ Drew.
http://glow-in-your-eyes-enlighten-my-world.blogspot.com/
Idealny rijfrrijfrjfjfurjfrfirmr <3
OdpowiedzUsuńTakk! Wróciłaś! :* ale się cieszę! Xd rozdział poprostu genialny i nie mogę się doczekać nexta! *.* życzę weny! <3
OdpowiedzUsuńKochammmm. Proszeee kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńSuper cieszę się bardzo że wróciłas i chcesz dla nas dalej pisać. Czekałam na to :) @zcytawa
OdpowiedzUsuńJeeeej wróciłaś nawet nie wiesz jak się ciesze.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Julie nie jest zła i jest idealnie. Kocham ich, są tacy słodcy razem. Nie mogę się doczekać kiedy już pojedzie z Justinem w trase koncertową.
Życzę weny i czekam na następny.
kocham cię xx
Wspaniały powrót <3 chce mi się płakać ze szczęścia
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze wrocilas skarbie, rozdzial super <3
OdpowiedzUsuńkocham <3 xoxox
OdpowiedzUsuń