Stresowałem się jak nigdy dotąd przed randką z Juliette, ale wiem, że to dobrze wróżyło. Głównym powodem mojego podenerwowania było to czy w ogóle spodoba jej się to co przygotowałem na dzisiejszy wieczór.
Ubrałem się w czarny garnitur z rękawami trzy czwarte spod których wystawały białe mankiety koszuli. Nie miałem powodu, by ubrać się luźniej, ale też nie czułem się zbyt swobodnie.
Chciałem po prostu wyglądać dobrze.
Jednak wszystkie moje starania legły w gruzach, gdy ujrzałem w lustrze Juliette. Mój wzrok spoczął wpierw na carnych zamszowych czółenkach na wysokim obcasie. Później powiodłem w górę po smukłych nogach aż spotkałem się z materiałem ubrania.
Miała na sobie białą koronkową sukienkę opinającą ciało w ten sposób, że byłbym w stanie zawuażyć każdą - u niej nieobecną - ładkę tłuszczu. Ledwo zasłaniała jej połowę ud. Rękawy trzy czwarte, dekilt bez dużego wcięcia.
- Pięknie wyglądasz - mruknąłem, przełykając ślinę - Powinnaś chodzić w rozpuszczonych włosach cały czas. Są idealne.
Uśmiechnęła się zawstydzona.
- Gotowa? - podałem jej dłoń, którą ścisnęła.
Na dworze po krótkiej burzy i deszczu było trochę wilgotno. Na szczęście nie było zimno, a my jechaliśmy samochodem.
- Gdzie jedziemy?
- Zobaczysz, spodoba Ci się - puściłem jej oczko mknąc autostradą.
Dochodziła godzina w pół do dwudziestej, więc mieliśmy jeszcze piętnaście minut.
- Nawet nie chcę wiedzieć co takiego wymyśliłeś. Równie dobrze mogliśmy zostać w domu i obejrzeć film.
- Gdybyśmy umówili się na lekki wieczór to na pewno wtedy byśmy oglądali, ale zabieram Cię teraz na naszą pierwszą prawdziwą randkę i zamierzam sprawić byś czuła się wyjątkowo - skręciłem w drogę stanową numer 434.
- Ale ja...
- Nie, przestań. Po prostu ciesz się tą chwilą, proszę Cię.
Zatrzymałem samochód na zaciemnionym parkingu niedaleko autostrady. Ledwo świeciąca lampa przy ławeczce dawała małe światło.
- To tutaj? - rozglądnęła się nerwowo na boki, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
Wysiadłem z auta, okrążając je szybko i otworzyłem drzwi od strony pasażera.
Całe szczęście, że na całej szerokości parkingu wylany był beton, bo inaczej nasze buty nadawałyby się później do kopania w ogródku.
- Przestań, Justin, wsiadaj do auta, bo jeszcze ktoś nas złapie - mimo to podała mi dłoń i wysiadła.
Zamknąłem samochód i stanąłem za plecami dziewczyny przykładając dłonie do jej oczu. Złapała się moich nadgarstków.
- Jedyna osoba, która mogłaby Cię złapać to jestem ja - ruszyłem przed siebie, powoli pchając ją do przodu - Więc nie masz się o co martwić, Kochanie.
- I will cach you if you fall... - zanuciła, a ja zaśmiałem się cicho.
- A teraz zdejmę dłonie i na chwilę zostawię Cię samą. Dosłownie na dwie sekundy, dobrze? I nie otwieraj oczu dopóki Ci nie powiem - skinęła głową, a ja odsunąłem się od niej.
- Dobra, możesz otworzyć! - krzyknąłem, a gdy tylko to zrobiłem, ogromne światło oświeciło mnie i ją.
- Helikopter?! Zwariowałeś?! - mimo krzyku roześmiała się i jednocześnie zdziwiła, że zdołałem ukryć tak wielką maszynę w ciemności.
- Mój pilot zabierze nas do Toronto gdzie czeka na Ciebie kolejna niespodzianka - złapałem jej dłonie i pochyliłem się, składając na policzku dziewczyny delikatny pocałunek.
- Pani pozwoli - owinąłem jedną ręką jej talię a drugą wysunąłem w przódw, uginając lekko kolana po czym wiąłem ją na ręce niczym żonę, którą mąż przenosi przez próg domu.
- Naprawdę jesteś niemożliwy - skwitowała, gdy ułożyłem ją bezpiecznie na siedzeniu i sam wskoczyłem do środka, zatrzaskując drzwi.
- Załóż słuchawki, żebyś mogła mnie słyszeć - nałoyliśmy na uszy sprzęt i klepnąłem pilota w ramię dając mu znak, że może startować.
- O mój Boże! - pisnęła, gdy maszyna uniosła się nad ziemią i ścisnęła moją dłoń - Nigdy nie leciałam samolotem a co dopiero helikopterem!
Gdy byliśmy na tyle wysoko żeby można było się przemieścić i tak w dość małej kabinie od razu przysunęła się do okna podziwiając nocną panoramę Stratford a potem autostrady wzdłuż której lecieliśmy do Toronto.
- To było niesamowite! Mogłabym tak latać do samego rana! - podekscytowana wyszła z maszyny gdy wylądowaliśmy na wojskowym lotnisku - Ale dlaczego jesteśmy na poligonie?
- A wyobrażasz sobie co by było gdybyśmy wylądowali na normalnym lotnisku? - złapałem jej dłoń i pociągnąłem w stronę jednego z garaży w którym czekała kolejna niespodzianka.
- Masz rację.
- Ja zazwyczaj mam rację - parsknąłem, otwierając drzwi.
- Helikopter, teraz limuzyna.. Co jeszcze wymyśliłeś? Może rejs statkiem? - podparła boki rękoma i przystanęła przy masce.
- Kto wie - puściłem jej oczko i wyciągnąłem z fotela kierowcy czapkę szoferską - Ale za to zobacz jakiego masz szofera.
Jej oczy zrobiły się jak pięciodolarówki w momencie gdy nałożyłem czapkę na głowę. Klasnęła w dłonie i nonszalanckim krokiem otworzyłem jej drzwi.
- Więc... gdzie Pani sobie życzy jechać? - wsiadłem za kierownicę i zapiąłem pas, odpalając silnik samochodu.
- Do raju, proszę Pana - we wstecznym lusterku widziałem jak założyła nogę na nogę. Westchnąłem uspokajając myśli i ruszyłem przed siebie.
- No Justin, powiedz gdzie jedziemy... - po raz setny chyba usłyszałem desperację prośbę Juliette w czasie, gdy mknęliśmy przez Toronto głównymi ulicami.
- Już jesteśmy - odparłem, podjeżdżając pod główne wejście pięciogwiazdkowego najdroższego hotelu w Toronto.
- Chyba sobie żartujesz... - szepnęła przyciskając policzek do szyby aby spojrzeć w górę na ogromny i nowoczesny budynek.
- Jeśli ktoś mnie zatrzyma to mam nadzieję, że zatrzymasz się ze mną, dobrze? - odpiąłem pas, a lustersku zobaczyłem tylko jej rozchylone ze zdziwienia i zapewne podenerwowania usta i wysiadłem z auta.
- Dobry wieczór panie Bieber, obsługa już na Państwa czeka. Życzę udanego pobytu a auto odstawię na podziemny parking. Karta wyjazdowa czeka już na pana w apartamencie - wcisnąłem w dłoń młodego parkingowego sto dolarów i otworzyłem drzwi podając Juliette dłoń.
Niemalże słyszałem jej mocno bijące serce, a dłoń którą mi podała miała zimną jak lód. Pogładziłem kciukiem jej wierzch i weszliśmy do środka idąc po długim czerwonym dywanie.
Od razu poczułem na sobie wzrok niemalże wszystkich.
W tej chwili jednak bardziej interesowało mnie samopoczucie Juliette.
- Dobry wieczór, miałem rezer...
- Tak, oczywiście, wszystko wiem - młoda recepcjonistka uśmiechnęła się do mnie i wpisała coś w komputer podając mi kartę do apartamentu - Apartament numer 312.
- Dziękuję, dobranoc.
Dopiero gdy wsiedliśmy do windy Julie rozluźniła uścisk i spojrzała na mnie szerokimi oczyma.
- Nie musiałem robi tylu... tak wielkich rzeczy dla mnie, Justin - pogryzła wargę.
- Czy jeśli teraz Cię pocałuję to też będzie zaliczało się do tych wielkich rzeczy?
Pokręciła przecząco głową w odpowiedzi i uśmiechnęła się lekko.
Nie wiem co się stało, ale nie pocałowałem jej delikatnie.
Wpiłem się w usta dziewczyny tak mocno, że gdy dotknęła plecami ściany miałem wrażenie, że zatrzęsła się cała winda.
Zacisnąłem palce na jej biodrach, smakując ją.
- Justin, winda.. - mruknęła odsuwając się dosłownie po paru sekundach ode mnie.
Jęknąłem i wyszliśmy na długi korytarz.
Kilka drzwi dalej znajdował się nasz apartament.
- Myślisz, że ktoś nas widział? - szepnęła, gdy przeciągnąłem kartę przez czytnik i otworzyłem drzwi.
- A co, nie mogę już pocałować swojej dziewczyny?
Gdy zapaliłem światło dosłownie usłyszałem jak jej szczęka rozbija się w hukiem o ciemny parkiet.
Przeszła przez cały apartament.
- Ale tutaj jest...
- Pięknie? - stanęłam za nią gdy wyszła na taras i ułożyłem dłonie na barkach dziewczyny - Zobacz, kolacja na nas czeka - szepnąłem i odwróciłem ją w lewą stronę.
Dwa drewniane schodki wyżej stało ogromne jackuzii ze specjalną wysepką po środku na której ułożone były dwa talerze, dwa kieliszki wina, samo wino w pojemniku z lodem. Po środku w czarnej brytfance znajdowało się danie główne, czyli pieczeń z warzywami i zapiekanymi ziemniakami.
- Oh, ale ja nawet nie wzięłam stroju kąpielowego - westchnęła, czerwieniąc się ewidentnie.
- A po co Ci strój? - złożyłem na jej karku lekki pocałunek pocierając uspokajająco barki - Julie, musisz czuć się przy mnie swobodnie. Jesteś piękną kobietą i nie chcę, żebyś miała przede mną jakiekolwiek wątpilości tak jak ja przed Tobą.
Nie wiem czy to moje słowa tak na nią wpłynęły czy cała ta aranżacja, ale odwróciła się powoli i spojrzała mi w oczy.
Uśmiechnąłem się.
Podniosła ręce i rozpięła moją marynarkę starannie odwieszając ją na krzesło tarasowe.
W tej chwili musiałem odłożyć swoje samcze instynkty i dać jej wolną rękę.
Guzik po guziku ukazywał moją klatkę piersiową i tatuaże. Zabrakło mi tchu, gdy zaczęła wyciągać koszule ze spodni i dziękowałem Bogu, że noszę obcisłe slipki.
- Ile ich masz? - zapytała zaraz po tym jak odwiesiła koszulę i opuszkami palców przejechała po dacie urodzenia mojej matki tuż przy obojczyku.
- Nawet nie wiem. Podobają Ci się?
- Oczywiście - wspięła się na palce i musnęła moje usta.
Nieco zaskoczony tym gestem nie oddałem pocałunku, ale dosłownie po sekundzie moje dłonie wylądowały na jej łopatkach i przycisnąłem to kruche ciało do swojego nagiego torsu zatapiając się w jej słodkich wargach.
Odpiąłem mały zamek na jej plecach i poczułem gładką skórę Juliette pod palcami.
Aż zrobiło mi się gorąco.
Sukienka opadła pod jej kostki więc schyliłem się by ją podnieść i odwiesiłem starannie na krzesło.
- Wiem, że już Ci to mówiłem, ale jesteś przepiękna.
Musiałem się mocno powstrzymywać, żeby po prostu się na nią nie rzucić w momencie gdy stała przede mną w białej koronkowej bieliźnie.
Miała tak idealny każdy cal ciała, że to nie było możliwe, że mogłabyś taka idelna.
Ostatkami samokontroli pomogłem jej wsunąć się do jackuzii i zanurzyć w gorącej wodzie.
I to chyba był błąd, bo tam wyglądała jeszcze lepiej.
- Głodna?
- Strasznie - zatarła dłonie na widok pieczeni, a ja zaśmiałem się krótko i podałem jej talerz.
Wiedziałem, że ciągle była podenerwowana podczas kolacji.
Ale chyba nie bardziej niż ja.
Nie miałem pojęcia na co mogę sobie pozwolić więc ograniczałem się jedynie do krótkich pocałunków i komplementów.
Ale nawet to nie przeszkadzało jej w tym, by wypytać mnie o wszystko byleby nie o nas.
- Jesteś zmęczona? - zapytałem widząc jak ziewnęła krótko.
Zaczynało robić się już chłodno zważywszy na późną godzinę.
Wychyliłem się i podałem jej biały puchaty szlafrok w który się owinęła - dzięki Bogu - jak tylko wyszła z jackuzii.
- Pójdę wziąć prysznic, dobrze? - przygryzła wargę, spoglądając na mnie.
- Na łóżku jest torba. Wziąłem nam kilka rzeczy na przebranie.
Chlapnąłem sobie gorącą wodą w twarz gdy usłyszałem dźwięk prysznica.
- Ochłoń, stary - mruknąłem do siebie i wziąłem kilka głębszych wdechów.
Wyszedłem z wody i ściągnąłem mokre slipy owijając się białym ręcznikiem w pasie.
Zgasiłem śwatła na tarasie i zamknąłem za sobą drzwi balkonowe, ponieważ było naprawdę chłodna.
Zapaliłem lampkę nocną, która dała lekki półmrok w całym apartamencie i usiadłem na brzegu łóżka.
Mój spokój nie trwał jednak długo.
- Nie wzięłam rzeczy... - podniosłem głowę i zaniemówiłem.
Stała przede mną owinięta w sam ręcznik, a mokre krople wody z jej włosów spływały po nagich ramionach i znikały w połach ręcznika.
- Chodź do mnie - szepnąłem i wyciągnąłem dłoń.
Stanęłam przede mną, a ja chwyciłem jej dłonie wciąż siedząc.
- Zostań tu dzisiaj ze mną na noc.
- Nie.
- Dlaczego? - wystraszyłem się spinając z nerwów mięśnie.
Zrobiłem coś nie tak?
- Bo chrapiesz.
Uśmiechnęła się a ja wykorzystując chwilę rozluźnienia złapałem za jej boki i pociągnąłem na siebie tak, że opadła na moje kolana.
- Musisz się przyzwyczaić do spędzania ze mną czasu sam na sam, bo w trasie mimo wszystko będziemy go spędzać tak bardzo często - zaczesałem wilgotny kosmyk jej włosów za ucho i uśmiechnąłem się.
- Wiesz, że mam znamię w kształcie litery J? - zapytała.
- Nie wiedziałem, serio? Gdzie masz?
- Nad lewym biodrem - szepnęła wciągając głośno powietrze do płuc.
- Hmm... - zamruczałem głasząc jej plecy - Chciałbym je kiedyś zobaczyć.
Złapała za moją wolną dłoń i przyłożyła do miejsca gdzie wiązały się poły ręcznika.
- Możesz teraz jeśli chcesz.
Dwa razy nie musiała powtarzać.
Złożyłem na jej nagim ramieniu kilka pocałunków i powoli rozsupłałem ręcznik.
Opadł bezszelestnie na moje kolana odsłaniając mi jej całe ciało w pełnej krasie.
- Kocham Cię - szepnąłem patrząc jej w oczy i powoli opuszkami palców zacząłem sunąć w dół.
Przebiegłem przez szyję, prześledziłem oba obojczyki, ramiona i całe ręce aż do dłoni.
Widziałem jak przymknęła powieki gdy zacząłem dotykać skóry na piersiach.
Boże, były takie perfekcyjne.
Ewidentnie spięła mięśnie brzucha, bo aż poczułem je po palcami. Ja zresztą robiłem to samo.
- Nie musisz mieć nawet wisiorka z literą mojego imienia jeśli masz takie znamię - prześledziłem ów miejsce palcami i uśmiechnąłem się - Jest piękne.
- Dla Ciebie wszystko jest piękne - wsunęła palce w moje włosy nabierając śmiałości.
Ona siedzi NAGA na Twoich kolanach! Co jest z Tobą, Bieber?!
- Wszystko co jest związane z Tobą - szepnąłem i uniosłem podbródek by odszukać jej usta.
Całowałem ją powoli, by jej nie wystraszyć.
Sam zresztą byłem chyba jeszcze większym głębkiem nerwów.
Mocno owinąłem wokół niej ramiona i przekręciłem nas tak, że leżała pode mną.
- Ślicznotko - potarłem nosem jej nos, a ona zaśmiała się radośnie, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Też muszę jakoś na Ciebie mówić - opuszkami palców przebiegła po lini mojego podbrzusza gdzie zaczynał się materiał ręcznika.
- Mmmmm, jakie? - zamruczałem, składając pojedyńcze pocałunki na jej szyi.
Rozluźniłem się całkowicie.
A właściwie to ona to zrobiła.
- Czaruś albo Piękniś, o - uśmiechnęła się.
- Dlaczego Piękniś? - uniosłem się by spojrzeć na jej twarz.
- Bo jesteś piękny - poły ręcznika na moich biodrach poluzowały się, a sam materiał po chwili zsunął się na podłogę.
- Kocham Cię, Justin - wyrazistość tych słów sprawiła, że wiedziałem czego oboje pragniemy.
Owinęła ręce wokół mojej szyi i wysunęła biodra w górę.
Aż jęknąłem ochryple gdy mój członek otarł się o jej wewnętrzną stronę uda.
Ucałowałem jedną pierś a potem drugą.
- Kochanie... - sapnąłem gdy wsunąłem się gładko do środka.
Zacisnęła paznokcie na moich łopatkach i przełknęła ślinę.
Widziałem jak zaciska z bólu zęby.
Każdy stosunek przy pierwszym wejściu bywa bolesny ze względu na przyzwyczajenie się ciała do odpowiedniego rozmiaru.
Dlatego też tkwiłem chwilę w bezruchu chociaż ręce trzęsły mi się z nadmiaru emocji i podniecenia.
- Bardzo boli? - ucałowałem jej skroń.
- Nie, nie, Justin... - spojrzała mi w oczy - Jest idealnie.
Gdy zatopiła usta w moich a zaraz po tym poczułem jej język na swoim oboje udaliśmy się do swojej małe krainy przyjemności, która zwiastowała pojawienie się na pewno nie tylko jednej tęczy spełnienia na niebie.
__________________________
Awwww.
WCIĄŻ SZUKAM OSOBY DO REKLAMY BLOGA I DO INFORMOWANIA O NOWYCH ROZDZIAŁACH
O mój Boże! Zdjęcie Julie i Justina mnie zabiło, są tak piękni i idealnie do siebie pasują! Nie wytrzymam, są tak bardzo bardzo słodcy i uroczy, że jejciu ;') Kiedy Julie jest zawstydzona tym co mówi jej Justin to jedno wielkie awwwww! <3 Są prze prze słodcy! Mega się cieszę, że piszesz dalej, bo jesteś niesamowita, to jest najlepsze ff ever ! Już nie mogę się doczekać kolejnego, CUDOWNIE!!! Życzę weny i z niecierpliwością czekam na nastepny, buziaki xx
OdpowiedzUsuńDziekuje za to, ze wrocilas! :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :D
OdpowiedzUsuńTaaak! Ale szybko :D Dziękuję za cudowny rozdział, bardzo mi się podoba. Jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńBoże jaki piękny rozdział..aaaw też tak chce yh. Tacy kochani.dziękuje że wróciłas <3
OdpowiedzUsuńawwww jak romantycznie <3 cieszę się niezmierniee że wróciłaś
OdpowiedzUsuńJak chcesz to ja mogę informować o nowych rozdziałach :-)
OdpowiedzUsuńWybacz, nie znalazłam zakładki ze spamem, więc piszę tutaj. Mam nadzieję, że zaglądniesz. ☻
OdpowiedzUsuńKiedy byłam mała, zawsze wyobrażałam sobie, że potrafię latać.
Marzyłam o tym, aby wzbić się w górę i szybować w nieznanych mi przestworzach.
Ale w chwili, kiedy znalazłam się na rozstaju dróg, prowadzących w całkiem przeciwnych kierunkach, zdałam sobie sprawę, że to wcale nie jest takie proste i przyjemne, jak mogłoby się wydawać. Marzenie o byciu aniołem poszło w niepamięć. Niestety na wszystko było już za późno.
Zapraszam na Forbidden Paradise
http://forbidden-paradise-jbff.blogspot.com/
i pozdrawiam,
Lady Lorence
Odezwij się do mnie na mejla na lovechoice8@gmail.com :)
OdpowiedzUsuńSwietny! Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże.. Tyle emocji.. Miałam motylki w brzuchu! Mówię poważnie, ja naprawdę je miałam i o matko.. Mam nadzieję, że nie zakocham się w Justinie z tego opowiadania, bo to by było naprawdę.. Szokujące, ahaha. ;D On jest taki kochany, zadbał o wszystko! Jak on wpadł na tak wspaniały pomysł, nie mam pojęcia, ale naprawdę Boże! Jesteś genialna, dziewczyno! Ten rozdział jest taki.. magiczny. Inny, ale zdecydowanie mój ulubiony!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, za odesłanie mnie w świat tak piękny. W świat Julie i Justina. :3
~ Drew.
Awwwwww <33 Warto było czekać na ten rozdział kochana :* Rozdział...niesamowity :) Oby tak dalej :* Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńAwwwwww *.* kocham !! Rewelacyjny rozdział!! <33 nie mg się doczekać nexta!<33
OdpowiedzUsuńPolecam to opowiadanie http://boody-live.blogspot.com Naprawdę warto. Dopiero zaczyna, ale prolog jest niesamowity.;)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńO matko, jaki rozdział *.*
OdpowiedzUsuńJezu, jaki cudowny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńoni są tacy cholernie kochani <3
cały czas się uśmiechałam, kiedy czytałam :*
a jeszcze ten szablon - genialny! :)
nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*
(+ mam prośbę - jeśli to nie problem - mogłabym prosić o zmienienie koloru czcionki w wersji mobilnej? w większości czytam rozdziały na telefonie i niestety teraz jest z tym problem, bo nic nie widać :C z góry dziękuję :*)
Cuuuudo! Jhdsbudabknnjkasjhdurbu! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jak najbardziej mi się podoba :) Justin musiał się postarać by zdobyć wybaczenie swojej księżniczki ♥ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLove Choice zostało nominowane na blog miesiąca. Ankieta, w której można oddać głos znajduje się na stronie głównej spisu lub pod linkiem:
OdpowiedzUsuńhttp://sonda.hanzo.pl/sondy,242829,72B3.html
Pozdrawiamy, załoga spisfanfiction.blogspot.com
świetny rozdział jak zawsze ♥
OdpowiedzUsuńczekam na nn ♥
zapraszam do mnie ;)
fuck-everything-im-belieber.bloblo.pl
jeju kocham <3 cudny jak zwykle <3
OdpowiedzUsuń